Na początku chciałabym podziękować wszystkim za miłe komentarze :3 Cieszę się, że wam się podobają moje opowiadania, to naprawdę zachęca do pisania ^^ Dzisiaj mały bonusik, podziękowanie :3 Dodam 2 opowiadania, one-shot AoKise i I rozdział HichiIchi :D Kolejnym bonusem do wszystkiego będą dodawane moje "prace", które nazwałam Zabawy z Picasą. Jak mi się nudzi, to robię kolaże do moich opowiadań. Pomyślałam, że będę je wstawiać razem z nimi. Mam nadzieję, że wam się spodobają :3 Tak więc zapraszam do czytania. Od razu mówię, że jest to dosyć krótki one-shot :P Pisane z punktu widzenia Ahomnie :3
Doskonale pamiętam ten dzień. Dzień, w którym wszystko
między nami spieprzyłem.
Dzisiaj nareszcie ostatni dzień w gimnazjum. Jak ja się
cieszę, że już jutro zakończenie. Dzisiaj to jedyna informacja, która jakoś
poprawia mi humor. Satsuki zdecydowała się iść do tego samego liceum co ja. Co
za babsztyl, jakby się odwalić nie mogła. Tą informacją i jej wykładem, na
temat jaki to ja jestem beznadziejny, zepsuła mi cały dzień. A ja się
cieszyłem, że chociaż w liceum będę miał ją z głowy. Teraz matematyka ….. walić
to, nie idę. Udałem się na dach budynku szkoły, by tak jak zawsze odpocząć od
wszystkiego. Od monologów Satsuki, nękających mnie nauczycieli. Udało mi się
przemknąć niepostrzeżenie, co bardzo mnie cieszy. Przynajmniej przed nikim nie będę
musiał się tłumaczyć. A! telefon wyłączyć. Za jakieś 15 sek, miałbym już
telefon lub sms od Satsuki pytającej gdzież to ja się podziewam. Już na samą
myśl mi słabo. Usiadłem i jedyne co napotkałem to cisza i przyjemny powiew
wiatru.
- Aomineeeechiii!!!!! – i po mojej ciszy. Że też akurat
teraz musiało go przywiać.
- Czego?
- Skoro i tak nie idziemy na lekcje może pójdziemy zagrać
one on one na boisko? – jak zwykle tryskał energią. Z niewiadomych przyczyn
zawsze udzielał mu się dobry humor. To chore …
- Nie – odpowiedziałem krótko z nadzieją, że sobie pójdzie.
- Ale dlaczego, Aominechci?? – dopytywał się.
- Bo nie i już
- Ale, Aominechci …
- Aż tak bardzo chcesz to usłyszeć? Granie z tobą one on one
nie ma najmniejszego sensu. Jedyną osobą, która może mnie pokonać jestem ja. A
teraz spadaj stąd, nie chcę cię widzieć – zatkało go. Mówiłem już, mam zły
dzień.
- Chcesz tego?
- Przecież ci mówię, że tak - ile razy on jeszcze zapyta? On serio jest taki tępy czy tylko udaje?
- Chcesz tego?
- Przecież ci mówię, że tak - ile razy on jeszcze zapyta? On serio jest taki tępy czy tylko udaje?
- Naprawdę chcesz, żebym odszedł? - znowu o to pyta. Jaki on potrafi być irytujący.
- Ile razy mam to ci jeszcze powiedzieć! Masz sobie iść, dotarło? – krzyczałem nie patrząc na niego. W odpowiedzi otrzymałem tylko lekki
śmiech.
- Skoro tak, żegnaj Aominechci – i poszedł. Nareszcie cisza.
Jak ktoś jeszcze tu przyjdzie, to zabiję. A Kise obrazi się na dzień, góra dwa.
Potem wróci błagając o one on one. Zawsze tak jest. Powiem mu coś niemiłego,
obrazi się, potem go pocałuję i powiem, że przepraszam. I znowu będzie ok.
Przynajmniej tak mi się wydawało. Następnego dnia Kise nie pojawił się na
zakończeniu. Myślałem, że będzie chciał świętować koniec roku, pograć trochę.
Po całej uroczystości poszedłem do szafki przebrać buty. Od razu chcę iść do
Kise do domu. Martwię się, że mógł sobie coś zrobić. W jego przypadku to
całkiem możliwe. Otworzyłem szafkę i znalazłem małą karteczkę.
Dziękuję ci za
wszystko Aominechci, kocham Cię. Sayonara.
Kise
Zaniemówiłem. Po chwili zaczęły lecieć mi łzy. Walnąłem
pięścią o szafkę krzycząc. Jak mogłem to spieprzyć? Jestem idiotą …..
A teraz stoimy naprzeciwko
siebie. Pierwszy raz zagramy one on one na poważnie. Dopiero teraz na mnie
spojrzałeś. Zdecydowanie polepszyłeś się. Tylko czemu nie potrafię ci tego
powiedzieć? Mówię ci tylko rzeczy, których nie chcę. W twoich oczach widzę
determinację. Aż tak bardzo chcesz mnie pokonać? Aż tak bardzo mnie nienawidzisz?
Nie dziwię ci się. Tyle razy cię krzywdziłem, a najgorsze było to, że nigdy nie
pomyślałem, że cię stracę. Zawsze byłem pewien, że wrócisz. Zawsze wracałeś. A
teraz próbujesz skopiować mój styl gry. Powoli ci się to udaje. W końcu udało
ci się. Gramy jak równy z równym. Lecz na samym końcu ty podajesz do Kasamatsu.
Spodziewałem się tego i zabrałem piłkę. Czemu nie próbowałeś sam? Wtedy miałbyś
szansę. Mecz dobiegł końca. Ty siedzisz na podłodze i płaczesz. Kiedy pisałeś
liścik też płakałeś. Zauważyłem wtedy zeschnięte na kartce krople łez. Czemu
nie potrafię do ciebie podejść i normalnie przeprosić. Patrzę tylko na ciebie i
naprawdę chcę ci tyle powiedzieć. Ale nie potrafię. Kise, dlaczego? Nie mogę
nawet się ruszyć w twoim kierunku. Wtedy podchodzi do ciebie twój kapitan.
Pomaga ci wstać, a ty uśmiechasz się do swojej drużyny. Tak tęskniłem za twoim
uśmiechem. Często był jedyną rzeczą jaka potrafiła poprawić mi humor. Gdybym
tylko wtedy nie zachował się jak debil może wciąż miałbym cię u swojego boku.
Pamiętam jeszcze smak twoich ust. Niesamowite co? Po tak długim czasie, ja
wciąż pamiętam każdy szczegół. Po prostu nie potrafię o tobie zapomnieć. Teraz
ponownie stajemy naprzeciwko siebie, na podziękowanie za mecz. Znów nie
patrzysz na mnie. Wzrok skupiłeś na podłodze. Potem odchodzisz. Tak bardzo chcę
podbiec do ciebie. Jeszcze raz chwycić cię w ramiona. Poczuć twój ciepły oddech
na mojej szyi. Przeczesać ci włosy, tak jak zawsze to robiłem. I znów zobaczyć
twój uśmiech wywołany małymi gestami. Potrafiłeś cieszyć się ze zwykłego
pocałunku. Teraz jak tak myślę, to nigdy nie powiedziałem ci, że cię kocham.
Tak często mówiłeś mi o swoich uczuciach. A ja wtedy po prostu przyciągałem cię
do siebie i przytulałem. Nie potrafiłem ci tego powiedzieć. Myślałem, że zwykłe
„kocham cię” to za mało by określić moje uczucia do ciebie. To było
zdecydowanie za mało. Wtedy nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez ciebie.
Nie wiem czy kiedykolwiek zauważyłeś, ale miałem obsesję na twoim punkcie.
Zawsze kiedy słyszałem piski twoich fanek posyłałem im spojrzenie mordercy, żeby
nie próbowały się do ciebie zbliżyć. Chore co? Śmieszny jestem. Ponownie
dzisiejszego dnia moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Pozwalam ci odejść.
Zniknąłeś już z boiska, a ja wciąż patrzę w stronę, w którą odszedłeś. Podczas gdy moja drużyna cieszy się zwycięstwem, ja cierpię. Tak bardzo chce mi się
płakać. Wiem, że nie mogę. Musiałeś mieć ze mną
przesrane w gimnazjum co? Śmieję się pod nosem. Oczywiście z siebie. Tylko ja
potrafię wszystko spieprzyć. Miałem cię przy sobie. Nigdy nie zauważyłem jakim
szczęściarzem jestem. Miałem przy sobie osobę, którą kochałem. W sumie, to tak
będzie dla ciebie najlepiej. Zasługujesz na kogoś lepszego. Kogoś kto będzie
potrafił cię uszczęśliwić. Bo tylko na to zasługujesz. Na szczęście. A więc,
Sayonara Kise. Kocham Cię.
Tak jak mówiłam, króciutkie ^^ Mam nadzieję, że choć trochę wam się podobało :P Jak zwykle proszę o komentarze :D A to u góry, to właśnie ten kolaż XD Jeśli chodzi o opowiadanie HichiIchi, to dodam je wieczorem. Nie zdążyłam przepisać z zeszytu, a już muszę laptopa oddawać (-_-'') Więc jeśli jesteście ciekawi moich bazgrołów to zajrzyjcie około 19.30.
No, no...
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale popłakałam się pod koniec XD Tylko ja tak potrafię ;__;
Czekam na HichIchi :33
Taki wzruszający ff ;-; Prawie się popłakałam ;-; Bardzo ładny... Nic dodać nic ująć~
OdpowiedzUsuń<3 Świetne ! Jak zawsze... Łzy same płyną~~ ;_; A kolaż~~ Nyaaa.. Sugoi :)
OdpowiedzUsuńSierotka się nie podpisałam ^^^^^^^^^^^^ ~Yuki xD
UsuńTo takie smutne, jak moglas?
OdpowiedzUsuńAhomine kufa ;-; biedna Kisia. Przy najmniej nasz mudzyn jest tego swiadomy x.x
Ps. Czytam tylko AoKise, fuck logick x.x
Wlasnie dla tego nie komentuje t.t
~Szasta
Boże... genialne :o Pisz więcej Aokise bo szczerze... tylko to czytam XDDD
OdpowiedzUsuńTo było takie smutne :c Aż łza przekręciła się w oku ;^;
~ Meyoko