niedziela, 23 listopada 2014

MakoRin cz.2 :)

Heej :D Witam w tym jakże przepięknym dniu zwrotu laptopa <3 <3 <3 

Taaa tata w końcu zdecydował się go oddać do NORMALNEJ naprawy -___- w dupe 400 zł, ale się opMNIE łacało, chociaż.... pffff i tak nie ja płaciłam XD Wybaczcie, po raz 100 :C Więęc tak paczę na komentarze i otrzymałam najpiękniejszy spam życia <3 Czytelniczko o nicku CLD, dziękuję ci bardzo <3 To było cudowne, motywujące, booskie! Aż się popłakałam xd Serio, jestem mega emocjonalna :) Miło jest przeczytać coś takiego :D To sprawia, że pisanie tych opowiadań ma jakikolwiek sens <3 I tak jest ze wszystkimi komentarzami :) Motywujecie mnie, zmieniacie mnie! Na lepsze :D Dziękuję wam za to ^^
Zauważyłam, że przejebałam sprawę z tym blogiem, bo straciłam pewnie paru czytelników przez tą deprechę i wgl....  Ale cóż... dziękuję, że zostali ci, co są :D Mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa, że tak wyróżniłam komentarz CLD, ale spójrzcie jak długi kom napisała XDD Musiałam za to podziękować tu xd Aa teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania :D Na starcie macie przypomnienie dialogu Mako i Rin'a :D


Makoto x Rin " Rywal " cz.2


- Emm, Rin? - błogą ciszę przerwał Makoto.
- Hmm?
- Powiesz mi, czemu? Ten pocałunek...
- Ehh, zapomnij. Wiem, nie tak miało być. To nie mnie chciałeś pocałować... Przepraszam - nic innego nie mogę powiedzieć.
- Rin?
- Taa?
- Jak wrócimy, powiem Haru co do niego czuję... - nie.... czemu.... nie teraz.... przecież.... ja cię..  kocham. Kocham Makoto.... teraz to wiem, na pewno. Ale jest na to już za późno.
-.....
-.....
Nastała cisza. Kolejna. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Jeśli mu się teraz zacznę ciskać, żeby tego nie robił itd, to zniszczę naszą przyjaźń...
- Rób co chcesz. Dobranoc. - kurwa chyba nie.... z serii rin pokazuje swój geniusz.
- Rin.... - udawałem, że śpię. Ostatnie moje chwile sam na sam z Makoto, a ja śpię. No śpię do cholery.... Od jutra wszystko się zmieni...
Noc zleciała strasznie szybko. Spakowaliśmy się, spojrzeliśmy jeszcze raz w stronę morza i wyruszyliśmy na pociąg.
- Rin-chaan! Wstałeś lewą nogą? Dziwnie się zachowujesz - hehe no co ty. Ciekawe jak się powinienem teraz zachowywać. Spojrzałem kątem oka na Makoto, patrzy na mnie troskliwym i nieco zdezorientowanym wzrokiem.
- Mniejsza - warknąłem chamsko i odwróciłem się w stronę okna. Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy. Przynajmniej ja i Makoto. Haru, to Haru, nigdy za wiele nie mówi. I przez moje zachowanie nawet Nagisa miał zły humor. A to znaczy, że serio się martwią. Na stacji wszyscy się rozeszliśmy. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem razem Makoto i Haru. Wracają do domu. Niby wiem o tym od dawna, bo zawsze są razem, ale pierwszy raz ten widok tak mnie boli. Najchętniej podbiegłbym teraz do nich, przyciągnął do siebie Makoto i pocałował na oczach Haru. Oczywiście, nie zrobię tego. Zrobiłbym z siebie tylko debila... I zniszczył wszystko. Dlatego odwracam się i ledwie powstrzymując łzy, wracam do siebie. Wziąłem słuchawki i włączyłem muzykę. W uszach rozbrzmiała mi melodia jakiś smętów. Co mi tam. I tak jest ze mną źle, więc....
- EJJ, AU! Co to kurr.. Makoto? - z myślenia wyciągnął mnie dyszący brunet, który właśnie wciągnął mnie w jakąś ciemną uliczkę - co ty robisz?
- Cze..kaj, daj mi wziąć... oddech - chwilę tak staliśmy, a ja nie wierzyłem w to, co się dzieje.
- Co ty tu robisz? Przecież wracałeś do domu, z Haru... Miałeś mu coś powiedzieć....
- Nie daje mi spokoju co z tobą teraz. Od wczoraj wieczoru jesteś jakiś dziwny, co jest Rin?
- Nie ważne.... - nie powiem mu tego...
- Ważne! Jeśli boisz się, że straciłeś szansę u Haru bo mu powiem co czuję, to się mylisz, on pewnie do mnie nic....
- ZAMKNIJ SIĘ! Powiedziałem rób co chcesz, a teraz mnie zostaw! - wyrwałem się i pobiegłem przed siebie. Czy on serio jest taki tępy!? Niczego się nie domyśla? No ja nie wierzę! Po paru minutach męczącego biegu, przez bagaż znalazłem się u siebie. Zamknąłem się w pokoju i dałem upust wszystkim męczącym mnie uczuciom. Płacz, złość, wszystko ze mnie wyszło. I nim się zorientowałem, zasnąłem.... Wstałem jakieś 2 godziny później, a oczy miałem mokre i czerwone od płaczu... Myślałem teraz nad tym, co się wydarzy jak Haru powie Makoto, że czuje to samo. Co będzie, jeśli będą ze sobą.. Zniosę to? Nie wiem... Makoto już powiedział, że go kocha, czy może jeszcze nie... Nic nie wiem. I nim się zorientowałem, wyszedłem z pokoju i  udałem się w stronę domu Haru. Cholera, trafiłem w idealny moment! Makoto właśnie stoi pod jego drzwiami...Ma kwiaty... serce bije mi jak cholera.... KURWA NIE! W momencie, w którym Haru otworzył drzwi ja chwyciłem Makoto za rękę i pobiegłem z nim przed siebie
- Rin! Co robisz, co się stało? - nie odpowiadałem na nic. Po prostu trzymałem go mocno i biegłem.  -RIN! - w końcu jednak zatrzymaliśmy się w jakimś ustronnym, ciemnym miejscu i docisnąłem Makoto do ściany... - Rin, o co cho...
- Nie rób tego... - wyjąkałem.. - nie mów Haru, że go kochasz....
- Czemu? - spojrzałem na niego, patrzeliśmy sobie w oczy. Pewnie zauważył, że płakałem. Ale uśmiechnąłem się lekko.
- Bo cię kocham.... - ale mi serce wali... o matko... Makoro patrzył na mnie z ogromnym niedowierzaniem. Jak na debila po prostu. I tak też się teraz czułem. - taak, wiem, że nie powinienem tego mówić, tym bardziej, że ty ... i Haru... chcecie być raz...
- Cicho bądź - O MATKO MAKOTO MNIE POCAŁOWAŁ! No wziął i mnie pocałował. Nie dociera to do mnie, bo stoję jak taka kłoda, ale on mnie całuje! Po chwili odsunął się ode mnie. Ja nie wiem co mam mu powiedzieć, ale domagam się wyjaśnień! Przecież, on kocha Haru...
- Czemu? - krótko, zwięźle i na temat. Co ja się będę rozwijał, to on ma tłumaczyć!
- Hmm jakby to powiedzieć... nabraliśmy cię z Haru?
- Ha? Że co? - ja się pytam CO? Nabraliśmy??
- Hehe.. no bo taka sytuacja, że ja cię kocham Rin. Od zawsze. Ale ty wyglądałeś, jakbyś kochał zawsze Haru, więc poprosiłem go o pomoc w "zdobyciu" ciebie i wtedy....... -przestałem go słuchać jak powiedział "kocham cię Rin"... Chciałem wyjaśnień, a w ogóle ich nie słuchałem! Bo miałem orgazm na kocham cię.
- Co? Powtórz! - bo za cholerę nie słuchałem
- Ehh mówię, że to wszystko co się działo : to, że na każde twoje spotkanie z Haru, on proponował ci mnie, ten wyjazd, nawet ten namiot. To wszystko było specjalnie, bym mógł spędzić z tobą czas sam na sam i sprawić, byś mnie pokochał. Teraz rozumiesz? - brak mi słów.
- Czyli to wszystko.... tylko po to, żebym się w tobie zakochał? - no nie wierzę w to....
- Wiem, przepraszam.... - w tej chwili rzuciłem się na niego i pocałowałem. Ale tak namiętnie, rozkosznie. Dosłownie wbiłem się w jego wargi, ciesząc się każdą sekundą pocałunku. Jakby kolejnego miało nie być. W końcu jednak oderwałem się od niego, tylko po to by zorientować się, że lecą mi łzy....
- Ejj Rin, co jest?! Czemu ty płaczesz?
- Ze szczęścia.... - uśmiechnąłem się i spojrzałem na niego. Makoto od razu mocno mnie przytulił. Poczułem tyle ciepła, uczucia. Tego chciałem od zawsze..
- Boże... ty jesteś uroczy!
- Co? Jaki? - no teraz to mnie rozwalił.. Przecież tu on jest ten uroczy...
- Uroczy! - przytulił mnie jeszcze mocniej. A ja myślę o jednym...
- Makoto... czy my ... znaczy ty i ja... chodzimy ze sobą teraz? - właśnie o tym!
- Chcesz tego? - jak niczego innego. Ale tak mu nie powiem!
- Tak... - tak mu powiem.
- Więc tak, chodzimy ze sobą - i ścisnął jeszcze mocniej. On chce ze mną być, czy mnie udusić?
- Makoto? Idziemy do mnie?
- Eee? Znaczy, taa, możemy iść.. - jest bardziej zdenerwowany ode mnie. No tak, przecież uke tak mają... W tej chwili Makoto chwycił mnie za rękę i poprowadził przed siebie.
- Makoto... jak ktoś zauważy? - zatrzymałem się gwałtownie.
- Nie przejmuj się! Pobiegniemy, będzie wyglądało jakbym cię gdzieś ciągnął. No choć - uśmiechnął się i zacisnął swoją dłoń na mojej. I jak ja mam mu odmówić? No i pobiegliśmy. Po chwili byliśmy u mnie. Makoto zaraz po zamknięciu drzwi złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował. Od razu językiem rozszerzył mi wargi i wetknął go do środka. Pocałunek zacząłem oddawać z tą samą zaciętością. W końcu popchnął mnie na łóżku i położył się na mnie, nie przestając całować. Kolanek rozszerzył mi nogi, jedną ręką zaczął rozpinać mi rozporek. Ja natomiast rozpinałem mu koszulę. Byłem tym tak zajęty, że nawet nie zauważyłem kiedy Makoto zdjął mi spodnie. Spojrzał na mnie, oblizał wargi i wyglądał jakoś tak... inaczej? Agresywniej... nie wiem. Ale jest w nim coś mega podniecającego. Zdjął mi bokserki i uśmiechnął się lubieżnie na widok mojej erekcji. Ejj CHWILA!
- ZARAZ STOP! - odsunąłem się od niego, zanim zrobił coś więcej.
- Co? Co jest Rin?
- Ty jesteś uke!
- Czym?
- Noo uke, ten na dole!
- Zaraz,  że co? Uke? Na dole? O co ci chodzi?
- No, że ... ja ... wkładam... - nie mogę uwierzyć, że powiedziałem to na głos... Ale musiałem! Zasady takie są!
- Jakie zasady? - upss.. to ostatnie nie miało być na głoos..!
- Emmm zasady yaoi... ten bardziej uroczy jest "uke", czyli na dole - teraz to oboje siedzieliśmy naprzeciw siebie, w pół rozebrani, zastanawiając się, o czym my w ogóle mówimy!
- Noo, ale skoro ten bardziej uroczy jest tym "uke" to chyba wszystko jest okej... No, że ja.... wkładam ... - Makoto widzę też się krępuje przy takiej rozmowie.. I SIĘ NIE DZIWIE! Co to w ogóle ma być!
- No się nie zgadza! Ty jesteś bardziej.. uroczy... - boże mówię mu to wprost... takich rzeczy się nie mówi facetowi w twarz!
- Niee.. ty jesteś!
- Ty jesteś!
- Udowodnić ci, że mam rację? - zapytał. Albo raczej zaproponował.
- Dawaj! - odpowiedziałem mu niezwykle pewny siebie. Ale nie wiedziałem jeszcze, że Makoto staje się odważny kiedy jest napalony/podniecony... I zapomniałem, że to ja tu nie mam już bokserek na sobie... i mi stoi.....
I w ten właśnie sposób, dwie godziny później, leżałem wykończony w łóżku obok Makoto... Jak sie domyślacie, przegrałem w walce o "seme"... Spojrzałem obok, leży obok mnie. Brązowe kosmyki włosów opadają mu na twarz lekko ją przysłaniając. Cudny widok. Mam ochotę zacząć krzyczeć za szczęścia! Mam go obok... jest tu ... tylko mój! Ale będę cicho, nie chcę go obudzić. Nagle usłyszałem dźwięk sms z telefonu Makoto. Szybko go wziąłem i chcąc wyłączyć dźwięk, odczytałem wiadomość.... taaa, jestem beznadziejny jeśli o technologię chodzi. Okazało się, że to sms od Haru... "I jak tam sprawy z Rin'em? " Zobaczyłem też trochę pozostałych ich sms.... wszystko o mnie... Nie sądziłem, że komuś będzie aż tak na mnie zależeć! Postanowiłem sam odpowiedzieć Haru na to pytanie. Zrobiłem zdjęcie jak całuję go w policzek, a on śpi. Oczywiście postarałem się, by widać było nasze klaty... żeby wiedział, że się działo... Po chwili kolejny sms "rozumiem, powodzenia Rin". Powodzenia w czym? Już chciałem pisać, ale Makoto zaczął się rozbudzać!
- Dzień Dobry, Rin - wstał i od razu mnie pocałował. To jest chyba to, co nazywa się prawdziwym szczęściem! Mieć osobę, którą się kocha obok siebie. I jeszcze ta świadomość, że ta osoba też cię kocha... Nie potrzeba mi teraz nic więcej!
- Dobryy! - zaczynam nowy rozdział w życiu! Lepszy, szczęśliwszy!


I tu kończymy XDD Wiem, że długo, wiem :C Ale mam nadzieję, że się podobało :D Wyszło krótsze niż się spodziewałam, ale bywa XD Mam prawie gotowe kolejne opowiadanie, nad którego zakończeniem myślę dobry tydzień :D Nie mogę się zdecydować :( Powiem, że to będzie KagaKuro <3 Dawno nie było chyba XD To smutne jako, że to moje OTP :C Aa i robię jeszcze jedną ankietę XD Teraz o opowiadanie świąteczne <3 W zeszłym roku, było to AoKise :3 A właśnie, będziemy świętować rocznicę bloga :D *.* Już rok odkąd jestem w internetach XD Nie wiem czy to dobrze, mam nadzieję, że się cieszycie :P Jeszcze raz dziekuję wam za te wszystkie słowa :3 Ale już kończę dziękować bo muszę coś speszyl przygotować na rocznicę <33 I od razu mówię, w głosowaniu pojawią się pary, o których jeszcze tu nie pisałam ^^ Pozdrawiam was serdeecznie :**









czwartek, 4 września 2014

10.000 wyświetleń xd MakoRin cz.1

Ohayo moi kochani :* NARESZCIE!!!!!!!!!

Więc zacznę od podziękowania za waszą cierpliwość do mnie :P Tyle obiecuję, a potem coś mi wypada i łamię obietnicę T^T A wy jednak wciąż jesteście ze mną <3 Czasem ciężko mi uwierzyć, że ze mną wytrzymujecie xd Ale bardzo za to dziękuję :3

Dalej, dziękuję za wszystkie miłe słowa, jakie do mnie kierujecie :D To niesamowite ..... Nigdy bym się tego nie spodziewała, serio xd Te słowa bardzo dużo mi dały. Więcej wiary w siebie, odwagi. Te blog nawet można powiedzieć, że nieco mnie zmienił :P Na lepsze. A to wszystko dzięki wam :D Kocham was wszystkich, choć niestety was nie znam xd

Koleje podziękowania, za ten cały czas ze mną tutaj :D Zaczęło się w grudniu, a mamy już sierpień :3 Także cieszę się, że opowiadania wam się nie nudzą, że się wam podobają ^^ Będę się starała wykraczać poza temat Basugeja, bo ile można o jednym xd Będą opowiadania z Fairy Tail, Free i oczywiście Haikyuu :3 A do tego może coś z No.6 <3 I jeszcze nad czymś się pomyśli :P

I niedawno założyłam fanpage, jestem tam sama :P Dacie like, to będzie można za mną pogadać, pytać i oczywiście być na bieżąco z informacjami co do bloga :D Żebyście nie musieli tu tak często zaglądać :P Nie mam tam jakieś ogromnej ilości like, bo nie mam zbyt czasu na reklamę, ale wszystko w swoim czasie xd
https://www.facebook.com/pages/Seme-tu-uke-tam-yaoi-zawsze-w-głowie-mam/1451401068474147

No to może koniec tych wszystkich podziękować i ogłoszeń parafialnych xd Czas a opowiadanko :3 Tak długo wyczekiwane, wymarzone MAKOTO TACHIBANA X MATSUOKA RIN <3
To są zwycięscy naszej ankiety :D Mam nadzieję, że was to opowiadanko nie zawiedzie :/ Więc koniec przedłużania, zapraszam do czytania ^^


Makoto x Rin " Rywal "


Ehhh ja to mam przerąbane ... Chcecie wiedzieć dlaczego? No to zacznijmy od samego początku.

Nadszedł kolejny dzień mojego "dowodzenia" nad drużyną Samezuka. Wszyscy zauważyli moją nagłą zmianę po tej widowiskowej sztafecie z chłopakami. Lecz tym razem będę musiał z nimi rywalizować. Nie ważne jak bardzo tego nie chcę. Byłoby mi o wiele łatwiej, gdyby nie jeden fakt. Kocham Haru. Zawsze myślałem, że jedyne o czym marzę to z nim wygrać. A prawda jest taka, że ja chcę z nim pływać. Wiem, że brzmi to cholernie absurdalnie, ale on sprawia, że pływanie jest przyjemniejsze. I to jedyne co potrafię mu powiedzieć, " chcę z tobą pływać Haru, z wami wszystkimi!", choć w myśli krzyczę "Haru kocham cię!"...Żałosne. A teraz jest to jeszcze trudniejsze. Czemu? Bo mam rywala. Makoto Tachibana. Cholerny problem. Z jednej strony jest moim przyjacielem, a z drugiej miłosnym rywalem. Najgorsze jest to, żę Makoto jest w lepszej pozycji niż ja. Oni znają się od dziecka, mieszkają blisko siebie, są w jednej szkole i do tego razem pływają. I nie ważne ile razu nie chcę zobaczyć się z Haru, Makoto jest z nim. Ani chwili sam na sam... Aż w końcu wpadłem na pomysł, jak mieć go tylko dla siebie, choć na chwilę. Kino. Właśnie wyszedł film, który na pewno zainteresuje Haru, "Makrela atakuje". Wszyscy dobrze znają jego obsesję na temat Makreli. Ubrałem się elegancko, upewniłem, że nie śmierdzę i wyszedłem. W domu Haru czekała mnie niespodzianka - Makoto. ZNOWU! Ale tym razem nie odpuszczę, tym bardziej, że mam bilety.
- Ejj Haru, masz ochotę na kino? Chciałem iść na ten nowy film "Makrela Atakuje", zainteresowany? - uśmiechnąłem się. No i spróbuj mi odmówi...
- Wybacz mi, Rin. Nagisa nalegał żeby na to iść i nie mogłem mu odmówić. Tym bardziej, że miał już bilety.- no bez jaj....
- Ja też już mam bilety - nalegałem.
- Hmmm, wiesz co. Makoto właśnie dał mi propozycję na ten film. Skoro oboje chcecie na to iść, idźcie razem. - ha? razem z Makoto spojrzeliśmy na siebie niechętnie.... I co ja mam teraz powiedzieć? Jeśli odmówię, będzie to dziwnie wyglądało....
- Emmm no niech będzie, oddam ci pieniądze za bilet, Rin. - uśmiechnął się do mnie w ten uroczy sposób. Zawsze uważałem, że uśmiech Makoto należy do tych najbardziej uroczych...Nie no, nie mogę tak myśleć.
- Dobra, to idziemy. Film zaczyna się za godzinę, więc musimy już iść. - podrapałem się po głowie. No i wyszliśmy. Zajebiście... Ja się tak wystroiłem, przygotowałem, a idę tylko z Makoto...
- Rin, wejdźmy jeszcze na chwilę do mnie, dobrze?
- Pewnie, tylko szybko.
Na schodach leżał biały kot. Na widok Makoto od razu wstał. Ten wziął go na ręce i zaczął głaskać. Oczywiście się uśmiechał. Cholera, wygląda serio uroczo. Mimowolnie się zarumieniłem. Po chwili ruszyliśmy dalej. Makoto wszedł do domu i wyszedł po jakiś 10 minutach. Szczęka mi opadła. Makoto się odstawił i... wyglądał nieziemsko. Pierwszy raz widzę go takiego.
- Wiem, że to nie dla mnie się wystroiłeś, ale nie chcę odstawać - wyjaśnił. No miał rację, plany miałem inne. W końcu poszliśmy do kina. Oboje bardzo niechętnie spojrzeliśmy na plakat filmu "Makrela Atakuje"
- Rin, serio chcesz na to iść?
- Oczywiście, że nie. To było dla Haru...
- Heh, miałem ten sam pomysł. - skrzywił się - ejj, a co powiesz na ten? - wskazał na plakat filmu, na który serio chciałem iśc.
- Nie mów, że też tą serię?! - nie sądziłem, że Makoto gustuje w filmach akcji.
- Uwielbiam!
- No to postanowione, idziemy oddać bilety - ruszyliśmy do kasy. Na nasz film było trzeba poczekać godzinę, ale nie przeszkadzało nam to. Czas nam zleciał szybko. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nie sądziłem, że będę się tak dobrze bawił z Makoto. Właściwie to ja nic o nim nie wiem, chociaż znamy się aż tak długo. Nie pasuje mi  to. Chcę to zmienić. Po filmie,z sali kinowej wyszliśmy uśmiechnięci, roześmiani.
- Makoto, masz ochotę popływać?
- Zawsze. Tyle, że nie jestem jak Haru, nie mam kąpielówek zawsze na sobie - oboje zaśmialiśmy się.
- Ee tam, pożyczę ci jakieś. Chodźmy do Samezuki.
- Ale jak chcesz tam wejść? Dzisiaj jest niedziela, więc raczej jest zamknięte.
- Uprawnienia kapitana - pokazałem mu klucze na basen.
- Ooo, niesamowite, Rin! - ile razy on jeszcze ma się zamiar w ten sposób uśmiechać? Nie denerwuje mnie jego uśmiech, lecz moja reakcja na niego. No, ale ruszyliśmy do Samezuki. Przebraliśmy się i stanęliśmy koło basenu. Nie jest to pierwszy raz, kiedy widzę go bez koszulki, jednak... tym razem jest ciemno, jesteśmy tylko we dwoje.... po kinie.... ja jakaś randka. I to bardzo udana. Gdybym był tu z Haru miałbym idealną okazję, by wyznać mu swoje uczucia. Jakby nie patrzeć, romantycznie tu. Ale wylądowałem tu z Makoto.... No, ale wskoczyliśmy do wody i zaczęliśmy pływać. Po jakieś godzinie się pożegnaliśmy. Wracałem do domu z dosyć dziwnym uczuciem. Ale postanowiłem to zignorować. Teraz to muszę wymyślić kolejny plan na misję sam na sam z Haru. To jest trudniejsze niż myślałem. Hmm może zaproszę go na biwak... nad morze! Na pewno nie odmówi. Od razu do niego napiszę,
<sms Rin do Haru>
Jedziemy na weekend nad morze? Zrobiło się ciepło więc można jechać.
<sms Haru do Rin>
Pewnie, zaraz napiszę do Makoto, Nagisy i Rei'a.
Ha? Ale  ja chciałem.... no nie wierzę! Jak teraz napiszę, że chcę jechać TYLKO z nim to będzie to idiotycznie wyglądało.... Niech mu będzie. Jak będę z nim w namiocie to będzie ok.
<sms Rin do Haru>
Pewnie, to no jedziemy w piątek i wracamy w sobotę.
Te cztery dni wyczekując piątku, spotkałem się z Makoto cztery razy.... Wszystko przez Haru. Przychodzę po niego, a on się wykręca i mówi, żebym poszedł z Makoto. A ja jak idiota, zajebiście szczęśliwy idę z nim. Do tego on mi się śnił... w bardzo ... erotycznym wydaniu... Cholera, ostatnio cały czas moje myśli powierzam Makoto... masakra, nie tak powinno być!

*PIĄTEK 17:03*
- Nie, nie zgadzam się. Czemu mamy 2 namioty? Mogliście mówić, załatwiłbym pięcioosobowy. - narzekał Nagisa. Specjalnie nic nie mówiłem, chcę być w dwuosobowym z Haru. Jestem geniuszem. - i jak się teraz podzielimy?
- Hmmm napiszemy 5 karteczek. W trzech z nich, będzie napis trzyosobowy, a w dwóch dwuosobowy. Będziemy losować. Czyż nie piękny pomysł? - zaproponował Rei poprawiając okulary. Co on ma z tym pięknem?
- Niesamowite, jesteś genialny, Rei-chan! - pochwalił go Nagisa. Chwilę później mieli gotowe karteczki. Serce zabiło mi szybciej... Nie tak to miało wyglądać. Teraz muszę jedynie liczyć na moje szczęście.
- Rin-chan, losuj pierwszy. - przełknąłem ślinę i wyciągnąłem karteczkę. Jest! Dwuosobowy.
- Dalej, Haru-chan, Rei-chan, Mako-chan i ja. Dobra, teraz odkrywać karteczki.
- Ja mam trzyosobowy - Rei
- Tak samo, trzyosobowy - Nagisa
- Ja dwuosobowy - ja
- Trzyosobowy - Haru ..... Dlaczego..... Boże.... Zaraz czyli w namiocie będę z ...
- Dwuosobowy - Makoto.  Serce zabiło mi jeszcze szybciej... czemu? Spojrzałem na Makoto... wyglądał na dosyć zestresowanego. No tak, on pewnie też miał nadzieje na namiot z Haru...  Resztę drogi pociągiem Nagisa przegadał z Rei'em. Ja i Makoto się nie odzywaliśmy. A Haru... to Haru, nigdy nie mówi dużo. Po pół godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Zaraz miało się robić ciemno, więc zaczęliśmy rozbijać namioty.
- Rin-chaan! Co ja mam z tym zrobić? Dziwny masz ten namiot - oburzał się Nagisa.
- A niby po co dałem wam instrukcję? - złapałem się za głowę. Czy to aż tak trudne? Poszedłem i rozłożyłem im ten namiot. Kiedy chciałem zabrać się za dwuosobowy, okazało się, że jest już gotowy.
- Woow Mako-chan, niesamowite! Sam rozłożyłeś namiot!!
- W przepięknym stylu - dodał Rei. Jezu, jeden wciąż "niesamowite!!", a drugi "piękne". Się dobrali....
- Ehehee, to nic trudnego. - Makoto źle przyjmuje komplementy, zawsze tak było. Zawsze zaczyna drapać się po głowie i głupio śmiać. To takie oczywiste...
- Aa głodny jestem! Haru-chan, zrobiłeś jedzenie tak jak obiecałeś? - dopytywał się Nagisa.
- Oczywiście, wszystko jest w lodówkach -  kiedy je otworzyliśmy, nikt nie był zdziwiony.
- Haru-chan, zrobiłeś coś, oprócz makreli? - zapytał z krzywą miną Nagisa.
- Nie, makrela jest idealna na każdą porę. - dostał błysku w oczach.
- No to może rozpalimy ognisko? - zapytałem. W końcu, niedługo będzie ciemno.
- A kto potrafi rozpalić? - zapytał Haru.
- Ja - powiedzieliśmy z Makoto jednocześnie.
- No to przygotujcie wszystko, a ja Nagisa i Rei pójdziemy po drewno. - oświadczył Haru, po czym ruszyli zostawiając mnie samego z Makoto.
- No to zabieramy się do pracy - w  30 minut przygotowaliśmy idealne miejsce. Jesteśmy bardzo zgranym zespołem. Kto by się spodziewał - gdzie oni są? Ile można drewno zbierać? - zapytałem. Szczerze, to bycie z Makoto sam na sam jest dosyć trudne. Znaczy, serce wali mi jak dzwon i ogólnie się denerwuję.
- Hehe, nie denerwuj się Rin, jak znajdą, to wrócą - uspokoił mnie. - jaki piękny zachód słońca nie uważasz, Rin - lekko się uśmiechnął, rumieniąc. Serce znowu zabiło szybciej. Ostatnio cały czas na niego tak reaguję. Jest bardziej tak, jakbym kochał Makoto. Pff, absurd. Niemożliwe. Ale wolałbym, żeby już wracali. Zanim wrócili minęło kolejna godzina. W tym czasie dużo gadaliśmy z Makoto. O wielu sprawach. Rozmowa przychodziła nam z ogromną łatwością.
- Wróciliśmy!! - przerwał nam krzyk Nagisy.
- Co tak długo? - zapytałem
- To pewnie dlatego, że Rei przestraszył się w lesie drzew i spadł do rowu. Nie mogliśmy go wyciągnąć, więc trochę nam to zajęło... hehe - wszystko opowiedział nam Nagisa.
- Proszę Nagisa-kun... zapomnijmy o tym....
- Czemu Rei-chan! To było super! Jak się tak stoczyłeś i siuuu leciałeś - Nagisa gadał jak dzieciak wymachując rękoma.
- Może zabierzmy się za ognisko, zaraz będzie ciemno - zadecydował Makoto. Po chwili wzniósł się ogień.
- Uwaa, sugoi Mako-chan! Jesteś niesamowity!!
- Ehehe, nie przesadzaj Nagisa... to nic trudnego - I znowu komplement w stronę Makoto. I to jego zestresowanie z tego powodu. Urocze... Zaraz! Nie, nie, nie! Żadne urocze... Muszę przestać o nim tak myśleć. Serio. Zaczyna się robić niebezpiecznie. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy popływać. Martwię się o Makoto. Przecież on się boi morza od czasu tamtego wydarzenia. Co prawda, mówił, że da radę, jednak mnie nie przekonał. Weszliśmy do wody i wszystko było ok. Pływaliśmy, chlapaliśmy się.
- Ejj, gdzie Mako-chan? - zapytał Nagisa.
- MAKOTOOO!! - zacząłem krzyczeć. - tam jest! - on się topił. Ruszyłem do niego.
- Płyń Rin-chan! Spotkamy się na brzegu - Nagisa, Rei i Haru zaczęli płynąć w stronę namiotów. Cholera, Makoto. Po co ci to było. Boję się o niego. W końcu dopłynąłem do niego. Był nieprzytomny. Szybko zabrałem go na najbliższy brzeg. Był on dosyć daleko od reszty.
- Makoto!! - krzyczałem - Wracaj! Ocknij się, już! - krzyczałem wykonując resuscytację.
- Cough, cough - ocknął się i wykaszlał wodę.
- Makoto!! - wziąłem go w ramiona. Ściskałem coraz mocniej - ty debilu, wiesz jak mnie przestraszyłeś?!
- Rin... - odwzajemnił mój uścisk - przepraszam, ale już jest dobrze.
- Mako-chan! Rin-chan! Wszystko już dobrze? - przyszli bardzo w odpowiednim momencie... akurat jak ściskaliśmy się nawzajem z Makoto.... co o tym Haru pomyśli?! Na pewno źle to zrozumiał.
- Tak, już jest dobrze. Bardzo was przepraszam, nie sądziłem, że będzie aż tak źle - widać było, że jest mu głupio.
- Nic się nie stało. Ważne, że nic ci nie jest. Choć, wracajmy do namiotów - podałem mu rękę. Wszyscy ruszyliśmy spać. Wszyscy, prócz mnie. Ja nie mogłem spać. Cały czas myślałem o tym wypadku i o jak się czułem widząc go nieprzytomnego. Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś poważnego mu się stało. Przecież Makoto to mój .... przyjaciel. Nagle z oczu poleciały mi łzy. Co? Czemu.... Przecież Makoto jest tylko moim przyjacielem. Tylko? Zaraz... czy ja chcę czegoś więcej.... Przecież byłem przekonany, że to Haru
- Rin?
- O, Makoto... - z myśli mnie wyrwał, kurde... Zły moment.
- Nie śpisz?
- Jakoś nie mogę - wrócił do namiotu, następnie wyszedł z dwoma kocami i okrył mnie jednym z nich.
- Zimno jest, chory będziesz - lekko się uśmiechnął.
- Dzięki... - boże muszę coś mówić, żeby nie usłyszał jak mi serce wali.
- Nie, to ja ci dziękuję Rin.
- Ha? Za co?
- Za uratowanie życia. Przez moją głupotę wszystkich was naraziłem. Przepraszam... Nie wiem co by było, gdybyś mi nie pomógł... Bardzo ci dziękuję -  po tych słowach, przytuliłem go. Ja pierdole, serio? Co mi odwala.... Ale nie ważne, jakie moje myśli nie były, nie puściłem Makoto
- Idioto. Każdy by to zrobił na moim miejscu. Ważne, że wszystko jest z tobą ok.
- Jeszcze raz, dziękuję - w tej sekundzie  on również objął mnie rękoma. I tak sobie siedzieliśmy. Okryci kocami, przytulając się. Jak z jakiegoś chorego filmu romantycznego. Usłyszeliśmy dźwięk odpinanego namiotu i zakłopotani szybko od siebie odskoczyliśmy.
- Eee, Mako-chan, Rin-chan, czemu nie śpicie?
- Tak jakoś, wracaj do namiotu, Nagisa.
- Czemu? Chcę posiedzieć z wami!
- Nagisa!
- Jeeju, Rin-chan nie musisz krzyczeć... już sobie idę, siedźcie sobie sami - obraził się i wrócił do namiotu. I po jaką cholerę ja to zrobiłem. Nie chcę być z Makoto sam na sam....
- Hehe, nie musiałeś na niego krzyczeć.
- Nie krzyczałem! No, ale poszedł sobie.
- My powinniśmy zrobić to samo
- Taa, chyba masz rację - przytaknąłem i wróciliśmy do namiotu. Zasnęliśmy bardzo szybko. I niestety wstaliśmy równie szybko. Cały dzień byłem ledwie żywy. Makoto też z tego co zauważyłem.
- Ojooj, ktoś tu chyba źle spał, co Rin-chan? Hmm ciekawe dlaczego... - sarkastycznie się odzywał Nagisa.
- Cicho bądź.
- Hmm chyba Mako-chan też coś się nie wyspał.
- Heh, no tak trochę.
- Dobra, pomińmy ten fakt. Co dzisiaj robimy?
- Czas coś zjeść! - zaproponował Nagisa.
- Makrela jest gotowa - Haru przyniósł gotową rybę na tacy. Poważnie? ZNOWU makrela?
- Haru, wystarczy. Idziemy coś złowić. Zjemy rybę, ale NIE MAKRELĘ. - ostatnie słowa celowo podkreśliłem.
- Rin-chan, ja jestem już głodny... Złowimy coś potem, teraz zjemy makrelę Haru-chan'a.  - słyszałem burczenie w brzuchu Nagisy.
- Wy jedzcie, ja mam dosyć Makreli. Idę coś złowić, zobaczycie, że mi się uda. - debil jestem. Też chcę już jeść. Ale się nie poddam. Moja duma mi na to nie pozwala.
*godzinę później*
- I jak tam łowy Rin-chan?
- Genialnie. Chcesz się przyłączyć? - zarzuciłem wędkę jeszcze raz. Nagle coś zaczęło brać - HA! Widzicie? Mówiłem, że się uda. Kurde, silna jest. Pewnie duża ta ryba - ale byłem z siebie dumny. Do czasu...
- Hahahha no no Rin-chan faktycznie duża. I taka jakaś gumowa - wszyscy się śmiali widząc buta na wędce. Super. To jest moje szczęście.
- Rin, choć pomogę ci - wstał Makoto i zabrał mi wędkę. - musimy wejść głębiej, tu prawie nic nie pływa. I musisz mocniej wędkę zarzucić.
- Zarzuciłem, ale nie biorą...
- Spokojnie Rin. Wędkarstwo wymaga cierpliwości. - jakbym nie wiedział. Choć prawda jest taka, że drugi raz w życiu łowiłem ryby. Pierwszy raz jak byłem dzieckiem, więc niewiele z tego pamiętam. Za to Makoto zachowuje się jak jakiś profesjonalista.
- I co? Mówiłem, nie bio - Makoto właśnie coś złapał. Pewnie jakiś but znowu czy coś. Przeciez niemożliwe jest, żeby złapa.... Wyciągnął rybę. I to wielką! Nie znam się na gatunkach ryb, więc nie wiem co to, ale jest ogromne.
- Mako-chan genialnie!! - krzyczał Nagisa za nami.
- Widzisz? Mówiłem, cierpliwości Rin - uśmiechnął się.
- Ooo Rin-chan czerwony jesteś! Pewnie dlatego, że Mako-chan zna się na biwakach lepiej niż ty! - cholernie chciałbym, żeby to był powód czerwonej twarzy...
- Taa, jasne - wróciliśmy na brzeg i schowaliśmy rybę do jakiegoś pojemnika pełnego wody.
- Co z nią teraz zrobimy? - zapytał Rei.
- No trzeba ją zabić, pokroić i na ogień - odpowiedziałem.
- Tylko kto to zrobi? Ja na pewno nie, to takie nieeleganckie... - oburzył się Rei.
- Ja to zrobię. Znam się na tym. - po długim czasie odezwał się Haru. Po chwili miał wszystko przygotowane.
- Zostawmy to na kolację. Teraz chodźmy się przejść do lasu. - chodziliśmy tak przez bite godziny. Nagle zrobiło mi się słabo. I tylko pamiętam, że upadłem. Kiedy się ocknąłem, leżałem na kocu, a Makoto był przy mnie.
- Makoto?
- Rin! Jak dobrze, że nic ci nie jest.
- Co się stało?
- Zemdlałeś podczas spaceru w lesie. Sprawdzę czy masz gorączkę. - przyłożył mi rękę do czoła. Potem zjechał nią na moje włosy. Patrzał się na mnie takim ciepłym, troskliwym wzrokiem. I zanim się zorientowałem, pociągnąłem go za włosy i połączyłem nasze usta w pocałunku. Moje ciało reagowało samo! Zanim Makoto zdążył mnie odepchnął, sam odskoczyłem.
- Aa, przepraszam.. ja nie wiem... co się... - jąkałem się. Czemu ja to zrobiłem? Po co?
- Rin..... nic się nie stało, nie przepraszaj... właściwie to ja... - właściwie to ty co?! Nie zdążył, przerwał nam Nagisa
- Wróciliśmy!!! - krzyczał - a wy co? Macie miny jakbyście ducha zobaczyli.... stało się coś, jak nas nie było? - pytał. No stało się coś. I to nie takie nieważne coś.... Tylko takie coś, co nie powinno mieć miejsca! - Rin-chan, już wszystko z tobą dobrze? Przestraszyłeś nas, wiesz?
- Już jest ok. Nie martwcie się,
- No to może dajcie to drewno, a my z Rinem rozpalimy ognisko?  - zapropnował Makoto. Widać było, że jest w ciężkim szoku... Nie dziwię się... Właśnie zrobiłem mu coś okropnego. Nie tego chciał, nie tego ja chciałem. Reszta zauważyła dziwne zachowanie Makoto przez resztę wieczoru. W końcu nadszedł czas pójścia do namiotów. Nastała cisza. Najgorsze było to, że nie chciało mi się spać!Zbyt dużo myśli na sekundę. Makoto najwyraźniej też nie miał na to najmniejszej ochoty. A serce biło mi jak dzwon. Ciekawe czy on to słyszy.... Mam nadzieję, że nie.
- Emm, Rin? - błogą ciszę przerwał Makoto.
- Hmm?
- Powiesz mi, czemu? Ten pocałunek...
- Ehh, zapomnij. Wiem, nie tak miało być. To nie mnie chciałeś pocałować... Przepraszam - nic innego nie mogę powiedzieć.
- Rin?
- Taa?
- Jak wrócimy, powiem Haru co do niego czuję... - nie.... czemu.... nie teraz.... przecież.... ja cię..  kocham. Kocham Makoto.... teraz to wiem, na pewno. Ale jest na to już za późno.



I tu zakończymy część pierwszą ^^ Mam nadzieję, że się podobało. Próbowałam choć trochę oddać charaktery postaci, mam nadzieję, że mi się udało :P Część drugą postaram się napisać podczas weekendu i wrzucić w poniedziałek/wtorek. I tak siedzę w domu, bo jestem chora xd Zapalenie zatok i zapalenie krtani <3 Takie kurde szczęście :c Mam pomysły na nowe opowiadanka ^^ I niestety, ale po zakończeniu MakoRin, będziemy musieli trochę zmienić tryb wrzucania postów. Konkretnie, nie będą się one pojawiały, jak wcześniej raz w tygodniu, lecz raz na 2 tygodnie w niedzielę T^T Czemu? NAUKA. Zaczęłam liceum i mamy ogromną ilość materiału. Już zapowiedzieli nam sprawdzian i 2 kartkówki. Teraz wiecie też ile mam lat xdd A tak teraz wam już powiem, że na zakończenie tego opowiadania szykuję niespodziankę :3 Właściwie to dwie xdd

No to do zobaczenia w poniedziałek/wtorek kochani :*** Zapraszam do komentowania :) 

wtorek, 22 lipca 2014

Załamanie nerwowe ~!

Witam was kochani po tak długim czasie.... Już wyjaśniam powody mojej tak dłuugiej nieobecności .....
1. Przyjechała do mnie rodzina ze Szkocji i jak mama mnie zobaczyła z laptopem to dostawała kurwicy i wyzywała, że jestem niewychowana i że mam to odłożyć (-_-')

2. Mam małą załamkę (ZNOWU). Jakoś tak mam zły humor, jestem smutna, zła itd. Czuję się jak śmieć :(

3. Nie mogę nic napisać, bo wychodzi gówno bez sensu.

4. SĄ WAKACJE I NIE MA MNIE W DOMU PRAWIE CAŁY CZAS.

I teraz taka wiadomość do was. Trochę bolą mnie te komentarze " kiedyy!", "czemu cię nie ma?!", "Musisz coś dodać, bo zdycham". Nawet nie wiecie, jak bardzo bym chciała wam coś wrzucić. Ale jeśli nie mogę, to nie mogę. Jak to czytam, robi mi się przykro, bo wiem, że was zawodzę..... Bardzo was przepraszam, że tak długo mnie nie było. Kolejne opowiadanko nie wiem, kiedy będzie. Już jest mi lepiej za sprawą jednej osoby, więc powinno mi się już lepiej pisać, ale nie wiem jak z czasem. Jeszcze raz bardzo was przepraszam. Ehhh cały czas was przepraszam.... załamuję się sobą, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :/


sobota, 5 lipca 2014

BONUS! ^^

Więc to jest niespodzianka przygotowana specjalnie dla was :D Bonus do "Moje życie to piekło" :3 Pewnie  wiecie co tu będzie nie?? KiKuro! Jest to krótki one-shot przedstawiający życie Kise i Kuroko po tym całym gównie jakie spotkało naszego Tetsu T^T Jeszcze raz bardzo was przepraszam za zeszły tydzień :/ Już próbowałam wszystkiego, nawet poszłam do sąsiadki zapytać o hasło do wi-fi.... powiedziała, że nie i już. Nie wiem, czy ona myślała, że jak da mi hasło to może więcej zapłaci, czy coś -_- Ehh no ale trudno. Stało się, to się nie odstanie :P Dzisiaj jestem i wrzucam opowiadanka ^^ Mam nadzieję, że się wam spodobają, a teraz zapraszam do czytania :D
 Ten shot ma nieco inną formę niż pozostałe opowiadania. Nie wiem, jak to wyszło, ale mam nadzieję, że nie jest źle. No, ale ocenicie sami. Jeśli wam się nie podoba, to oczywiście napiszę wam KiKuro od nowa XD Dla was wszystko :***



"Warto czekać całe życie, na parę chwil szczęścia"    KiKuro <3

*Kise*
Cała tragedia minęła. Myślę, że Kurokochci powoli zapomina o tym wszystkim, co się stało. Mam nadzieję, że jest to choć trochę moja zasługa. Często myślałem o tym, żeby się poddać, zapomnieć o nim. A teraz, on tutaj jest, ze mną. Jednak warto czekać. Może i nie jest moim chłopakiem, ale ważne, że mam go przy sobie. Nie wiem, jak długo Kurokochci ze mną zostanie. Pewnie do momentu aż się w kimś naprawdę zakocha. Dużo bym dał, żebym to był ja. Marzenia zbitego psa, co? Heh...

*Kuroko*
Wszystko już za mną. Robię co mogę, by zapomnieć o tym wszystkim, co mnie spotkało. Ból, cierpienie, przelane łzy... wszystko minęło. Miewam nocami koszmary. Zwykle bywa w nich tak, że spotykam Taigę na ulicy, a on zaciąga mnie w jakiś ciemny zaułek i brutalnie gwałci. Budzę się wtedy zalany potem i od wylania tony łez powstrzymuje mnie jedno. Kise leżący tuż obok. Trzyma mnie mocno za rękę. Potem całuje w czoło i każe iść dalej spać. Mówi coś w stylu " Nie bój się, jest w porządku. Jestem tutaj". Tak banalne słowa, a tak uspokajają... Ale wiem, że ta chwila nie będzie trwała wiecznie. Przecież Kise jest przystojny, zabawny, utalentowany i opiekuńczy. Niedługo znajdzie kogoś kogo pokocha, wtedy będę musiał się usunąć. Nie mogę mu przeszkadzać. Za wiele mu zawdzięczam....

- Kurokochci?
- Tak?
- Co to jest? - wyciągnął gazetę.
- Gazeta, Kise-kun....
- Nie o to mi chodzi... - Pokazał palcem na zaznaczony czerwonym kółkiem napis. Na gazecie, było ich o wiele więcej. - Czemu zaznaczyłeś propozycje mieszkań? Chcesz się wynieść? - pytał zdenerwowany.
- Nie mogę tu zostać na zawsze.... - odpowiedział przybity.

*Kise*
Jak to nie możesz!? Marzę o tym, żebyś został! Przecież cię kocham! Kurokochci, proszę nie zostawiaj mnie..... Płakać mi się chce! Proszę.... nie teraz.....

*Kuroko*
To dla twojego dobra.... będę ci przeszkadzał.... Nie potrzebujesz mnie, więc czemu jesteś taki zdenerwowany? Masz  łzy w oczach ... Kise-kun, czemu? Chce zostać, ale myśl o tym, że kogoś znajdziesz.... kogoś komu będziesz mówił "Kocham cię"..... nie zniosę tego.... Muszę odejść..

- Kurokochci zostań, proszę.... - nalegał.
- Nie mogę... Jesteś już w takim wieku, że niedługo się zakochasz... znajdziesz jakąś śliczną dziewczynę.... nie mogę tu być... - był bliski płaczu

*Kise*
Jaka znowu dziewczyna Kurokochci?! Przecież... to ciebie kocham.... po co mi jakaś głupia laska? Same problemy z nimi.... Czemu wyglądasz jakbyś miał się rozpłakać?

*Kuroko*
Przestań, Kise-kun.... już nic nie mów... słowa ledwie przechodzą mi przez gardło. To boli....

- Jaka znowu dziewczyna, Kurokochci? O czym ty mówisz?
- Jest wiele dziewczyn, które chcą się z tobą umówić.
- Ale ja ich nie chcę, przecież jestem już zakochany.... - rumienił się.

*Kise*
Zapomniałeś, że cię kocham? Chyba nie mam wyjścia... powiem ci o tym raz jeszcze.... nie wiem, co mi odpowiesz... pewnie jakoś grzecznie odpowiesz, że nie czujesz do mnie tego samego co? Takie to oczywiste... Pewnie jak się o tym dowiesz, to jeszcze bardziej będziesz chciał stąd odejść. No, ale skoro i tak odchodzisz, lepiej, żebyś wiedział.

*Kuroko*
No tak, więcej jest ktoś. Dobrze, że znalazłem już jakąś atrakcyjną ofertę. Już niedługo mnie tu nie będzie.... spokojnie Tetsuya, uspokój się....

- Więc już kogoś masz? Tym bardziej powinienem się stąd wynieść. Znalazłem już coś.. spokojnie.... jutro mnie już nie będz.
- Ciebie kocham!!!!!! - przerwał mu Kise.
-.....

*Kise*
Proszę Kurokochci, powiedz coś.... cokolwiek.... Niech ktoś zakończy tą ciszę.... Błagam.... Serce zaraz mi wyskoczy ....

*Kuroko*
Jak to.... mnie? Że on... nie.... k.kk.kocha? Niemożliwe... Ale czemu czuję się taki szczęśliwy? Czy ja go ... też? Taa, to chyba to... Ten niepokój był spowodowany tym, że się zakochałem....

- Kurokochci .... powiedz coś... cokolwiek....
- Ja ciebie też.... - wyjąkał...

*Kise*
Zaraz..... czy ja się nie przesłyszałem.... Czy ja śnię? Kurokochci... kocha... mnie? Nie wierzę.... marzenia się spełniają!

*Kuroko*
Powiedziałem to.... ciekawe jak zareaguje.... zaraz.. on płacze?

-Kise-kun, czemu ty płaczesz?
- Ze szczęścia... tyle lat...marzyłem o takiej chwili.... jestem taki szczęśliwy... Dziękuję ci - pocałował go. Delikatnie, czule, ledwie dotykając jego usta swoimi.

*Kise*
Na razie taki pocałunek mi wystarczy. Mamy dla siebie całe życie. Nie musimy się spieszyć. Nareszcie.. osoba, za którą podążałem tyle lat, jest ze mną. Ze mną, tylko ze mną. Z nikim innym... Nie wierzę... warto było czekać całe życie, na tą jedną chwilę.... tyle szczęścia w dwóch słowach "Kocham cię".

*Kuroko*
Cudowny pocałunek. Taki inny. Pocałował mnie tak, jakbym był jego najcenniejszym skarbem. Wspaniałe uczucie. Dawno tego nie czułem. Mały gest, a tak wiele uczuć. Warto czekać całe życie na taką małą chwilę szczęścia. Kise jest jak słońce. Wszyscy tęsknią kiedy zachodzi i cieszą się kiedy się pojawia. Dla mnie jest takim promykiem nadziei. Nadziei na lepsze jutro. Kiedyś mu to powiem. Ciekawe jak zareaguje....



Koniec :D Taki krótki shocik :P Mówię, nie wiem jak to wyszło :/ Zaraz zabieram się za pisanie następnego opowiadania ^^ Zajmie to trochę długo czasu bo mam dwa pomysły i muszę to jeszcze przemyśleć :/ Niedawno wróciłam do domu, więc niestety dopiero teraz piszę to wszystko.  Tam mam dla was drugą niespodziankę ^^ Ale najprawdopodobniej dopiero za tydzień się to ukarze :/ Jutro mam wyjazd i wracam w piątek wieczorem. Tam również nie będzie internetu T^T 

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Brak internetów.....

Niestety, ale zaczęły się wakacje i rodzice zorganizowali mi "prezent niespodziankę" w postaci wyjazdu do babci, która nie ma internetu... Wszyscy jej sąsiedzi mają hasło do wi-fi, czyli nic nie zrobię ;__; Moi genialni i kochani rodzice nie raczyli z łaski swojej powiadomić mnie parę dni przed wyjazdem, tylko w ten sam dzień. Bo przecież po co mówić o czymkolwiek wcześniej prawda? -_- FUCK! I wracam dopiero w sobotę/niedzielę więc wtedy postaram się wam wrzucić opowiadanko :/ Ale zrobię wam pewien przeprosinowy prezent :3 Mam nadzieję, że wam się spodoba :P No to tyle ode mnie narazie.... Ja wracam rozpaczać nad brakiem internetów.... T^T

niedziela, 22 czerwca 2014

"Moje życie to piekło" AoKuro/KagaKuro/KiseKuro cz.5 (end)

Hejoo :)
Wiem, nie było mnie w zeszłym tygodniu ;__; Wybaczcie, że się martwiliście, czekaliście na kolejny rozdział :/ Ale to, co miałam w głowie nie kleiło się do kupy. Wychodziło gówno. A nie chciałam wam czegoś takiego dawać :/ No, ale jestem dzisiaj z nowym i zarazem ostatnim rozdziałem :D Dobra, wystarczająco długo już czekaliście, zapraszam do czytania ^^
ps. ankieta już dziala zapraszam do glosowania <3


- Jj..jak, to "co mi jest"?! Nie pamiętasz? - zapytałem zdziwiony całą tą sytuacją. Potraktował mnie wczoraj jak pierwszą lepszą zabawkę, a teraz nic nie pamięta. Co się dzieje?
- Pamiętam, że wczoraj wybiegłeś z domu, a ja pobiegłem za tobą. Potem..... - zamilkł na chwilę, otworzył szeroko oczy i złapał się za włosy przerażony - Kuroko..... nie pamiętam.... nie wiem co było dalej..... - pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Zdenerwowany, zdezorientowany, załamany.
- Kagami-kun... - po chwili milczenia opowiedziałem mu o wszystkim. O wizycie u Aomine, o zdjęciach, o moim "związku" z Aomine i o tym co mi wczoraj zrobił. Znów zapadła cisza. Kagami analizował wszystko, co właśnie usłyszał. A ja, siedziałem zdenerwowany. Nie wiedziałem, jak zare aguje na to wszystko stary Kagami. Miałem nadzieję, że nie pojawi się "nowy Kagami".
- Przepraszam.... - wydusił z siebie, po czym mocno mnie przytulił. Poczułem krople łez padające na moją koszulkę. Bolało, bo wszystko mnie boli od wczoraj, ale starałem się o tym nie myśleć. Znowu byłem w jego ramionach. W silnym, a zarazem czułym uścisku. Brakowało mi tego, choć jeszcze parę dni temu przytulał mnie w ten sposób. W jego ramionach serce mi się zaczęło uspokajać, złe myśli odeszły daleko..... do chwili gdy.... usłyszałem śmiech....
- Hehe... Hahhahaha debil... - nie mówcie mi, że... - co, myślałeś, że już nie wrócę? Proszę cię... nie rozśmieszaj mnie - przerażony szybko próbowałem się wydostać z jego ramion... cały wysiłek na marne. Jedyne co zdążyłem zauważyć zanim "przytulił" mnie jeszcze bardziej to jego oczy. Te same krwisto czerwone oczy, które widziałem wczoraj.
- Puść... proszę..
- Nie, nie. Nie ma takiej opcji. Nie puszczę cię dopóki nie zrobimy TEGO - podkreślił ostatnie słowo zdejmując mi spodnie od piżamy. Zacząłem się trząść.
- Ojj, nie bój się, Tetsuya. Przecież ja tylko chcę się z tobą troszkę zabawić. Bądź grzeczny, to może przemyślę brak zabawy nożem. Chyba dobry układ co? - zapytał po czym pociągnął mnie za włosy tak, bym spojrzał mu w oczy. Teraz zacząłem trząść się jeszcze bardziej. W końcu uwolniłem jedną rękę z jego uścisku, uderzyłem go i uciekłem. Zdążyłem jeszcze zabrać kurtkę i wybiegłem z mieszkania. Dzięki Bogu, nie biegł za mną. Może jak wrócę za 4 godziny, to wszystko będzie już ok.... Jak mawiają, nadzieja umiera ostatnia. Udałem się do parku. Musiałem wyglądać jak jakiś idiota siedząc na ławce, w piżamie przykryty kurtką. Ale nie to było dla mnie teraz ważne. Myślałem tylko o tym, co się teraz dzieje. Kiedyś straciłem Aomine, a teraz tacę Kagami'ego. Po co ja jeszcze żyję? Nie mam dla kogo... Zostawiłem mamę wyprowadzając się do Kagamiego. Wie już, że jestem gejem. Od tamtej pory nie odzywa się do mnie. Jeśli stracę Taigę, nie będę miał już nic. Nie mam nikogo, kogo mógłbym prosić o pomoc. Przez Aomine nie potrafiłem się uśmiechać, okazywać żadnych emocji. Kagami przywrócił to we mnie. To on jako pierwszy od długiego czasu przywrócił u mnie uśmiech. Przy nim mogłem się śmiać, złościć. Byłem prawdziwym sobą. A teraz, to on jest powodem moich łez. Powinienem już przywyknąć, że w moim życiu szczęście nie trwa długo. Siedziałem tam już dosyć długo rozmyślając. Stwierdziłem, że już czas do domu. Liczyłem, że Kagami znów jest sobą. Jeśli nie, to boję się o siebie. Ale może tak powinno być? Może na to zasłużyłem? W końcu dotarłem do domu. Przed drzwiami wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środa. Było ciemno, więc zapaliłem światło. Wtedy ktoś pchnął mnie na ścianę przykładając nóż do gardła.
- Gdzieś ty kurwa był tyle czasu!? - wrzasnął nie odsuwając noża. Siedziałem cicho. Bałem się cokolwiek powiedzieć. - Odpowiadaj, kiedy pytam!! - znów krzyknął, po czym uderzył mnie pięścią w twarz i rzucił na podłogę. Usiadł na mnie i przejechał nożem po krawędzi  mojej twarzy - Szkoda byłoby oszpecić tak uroczą buźkę, co Tetsuya. Może ją zostawimy w spokoju, a przejdziemy do niższych partii twojego ciała? - zapytał retorycznie. Wiedział, że może ze mną zrobić, co tylko mu się podoba, a ja tym razem nie dam rady się uwolnić. - nawet sobie nie myśl, że będziemy się pieprzyć. O nie, nie, nie... za dobrze by ci było. Ty potrzebujesz kary. Bolesnej kary. Takiej, żebyś zapamiętał, że należysz do mnie i każda próba ucieczki będzie karana w coraz gorsze sposoby. I nawet nie licz, że twój kochany Kagami wróci. Go już nie ma. - co ja mam teraz zrobić? Chcę uciec. Chcę umrzeć. Mam tego dosyć. Boję się.
- Kagami-kun.... wybacz.... - wyjąkałem
- Dobry chłopiec, ale to nic nie zmienia. Kara i tak cię spotka, ale trochę lżejsza. - uśmiechnął się i zaczął rozcinać moją koszulkę. Pierwsze miejsce, które potraktował nożem, było to, które zranił wczoraj. Krzyknąłem z bólu. Od razu zły napłynęły mi do oczu. Zaczął lizać tą ranę, co tylko spowodowało wzrost bólu i on o tym wiedział. Po chwili przyłożył nóż do innego miejsca na moim ciele, dając mi znak, że tam teraz mnie zrani. Tak też zrobił. Krew nie przestawała lecieć, a on patrzał na mnie jak na ósmy cud świata. Chorym, psychicznym wzrokiem. Zauważyłem, że mu stanął. Podniecał go widok mnie, całego we krwi? Czy może smak mojej krwi? - Widzisz co zrobiłeś, Tetsuya? Musisz wziąć za to odpowiedzialność. Usiadł na kanapie i kazał mi podejść do siebie. Pociągnął mnie za włosy w stronę swojego krocza. - rozumiesz tak?
- Tak.. - odpowiedziałem cicho, po czym rozpiąłem mu rozporek u zabrałem się do roboty. Wiedziałem jak to robić, by Kagami czuł się dobrze. Wiele razy juz to robiłem. Czuję się jak dziwka za każdym razem kiedy to robię. Tylko przeszkadzała mi krew wypływająca z ran i ból temu towarzyszący. Jednak wiedziałem, że jeśli przestanę, to Kagami wróci do "zabawy" nożem. Dlatego starałem się skupić na robocie, a nie na bólu. Choć było to ciężkie. W końcu zacząłem słyszeć jego przyspieszony oddech i ciche pojękiwanie. Wiedziałem, że jest już blisko. W końcu jego sperma wypełniła moją buzię. - Połknij wszystko, proszę - dodał, kiedy zauważył, że chciałem to wypluć. Niedobrze mi.... Kagami zapiął rozporek i pogłaskał mnie po włosach - dobra robota, tetsuya. Postarałeś się. Wytarłem buzię i poszedłem się przebrać. Ubrałem się dosyć grubo i wyszedłem z domu. Kagami nie próbował mnie zatrzymać. Wychodząc zarejestrowałem jego uśmiech. Patrzał na mnie z pogardą. Udałem się do tego samego parku co wcześniej. Tylko tym razem droga zajęła mi więcej czasu. Krew już przestała lecieć, lecz ból pozostał. Usiadłem na tej samej ławce co wcześniej. Siedząc tak podjąłem decyzję. Wyprowadzam się od Kagamiego. Zakończę to. Teraz to już nawet nie jest związek. Nawet nie wiem, co to jest. Mniejsza o to. Cokolwiek to jest, dzisiaj to zakończę. Teraz zacząłem płakać. Myśl o rozstaniu z Kagamim boli. Ale nic innego już nie mogę zrobić..
- Kurokochcii!!! - usłyszałem wołanie. Wiedziałem, że to Kise-kun....Biegł w moją stronę uśmiechnięty. Promienny uśmiech, pełen szczerości. - Jezu, Kurokochci! Co ci się stało... Kto ci to zrobił?! - wypytywał przerażony i zdezorientowany całą sytuacją. Spojrzałem na niego i zacząłem płakać jeszcze bardziej. Kise usiadł koło mnie i przytulił. - Kto, Kurokochci, powiedz. Kto?
- Kagami....kun - wyjąkałem. Kise bez słowa wziął mnie za rękę i kazał za sobą iść. Przez całą drogę nie puszczał mojej dłoni. Poszliśmy do mieszkania Kagamiego.
- Posłuchaj Kurokochci, idziemy tak, bierzesz swoje rzeczy i wprowadzasz się do mnie. Iii ani słowa sprzeciwu, jasne? - uśmiechnął się lekko, ale widać było, że był zdenerwowany. Kiedy byliśmy już pod drzwiami usłyszałem dziwne dźwięki.... Otworzyłem drzwi i od razu tego pożałowałem .... Te dźwięki to były.... jęki .... rozkoszy
- Kagami...kun, ... Aomine...kun? - stałem jak wryty, patrząc jak uprawiają seks. Oboje wyglądali na szczęśliwych, podnieconych i pożądających rozkoszy. Wybiegłem.
- Pojeby - dodał Kise, po czym pobiegł za mną.
****
- I to cała historia, Kise-kun..... - zapadła cisza. Kise nie wiedział co ma powiedzieć. Nie dziwę mu się. W końcu bez słowa przytulił mnie.
- Kurokochci... zostań tutaj. Sprawię, że się we mnie zakochasz. Obiecuję. na razie zostań ze mną. - chyba pierwszy raz widzę, żeby był tak poważny. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Po prostu wtuliłem się w niego.
- Na razie nie jestem gotowy na związek, Kise-kun - wydusiłem z siebie.
- Rozumiem. Poczekam Kurokochci... Czekałem ponad 2 lata, to mogę jeszcze poczekać.
Nie wiem, czy będę w stanie być w jakimkolwiek związku. Nie wiem też, czy pokocham Kise. Ale wiem 2 rzeczy. Że muszę zapomnieć o Kagamim i Aomine. Zapomnieć o tym wszystkim. Ale na to potrzebuję czasu. Boję się, że znów coś się stanie, ale myślę, że spróbuję zaufać Kise. Tyle na razie mogę zrobić.



I to koniec tego opowiadanka :D Mam nadzieję, że wam się podobało i że nie przesadziłam z tym, co się tu działo XD Jeśli chcecie więcej takich sadystycznych opowiadań, dajcie mi znać ^^ Nie zapomnijcie komentować i widzimy się za tydzień. Wstawię opowiadanie za tydzień, chociażby to miała być 23.59 XD Do zobaczenia kochani :***

poniedziałek, 9 czerwca 2014

"Moje życie to piekło" AoKuro/KagaKuro/KiseKuro cz. 4

- Więc witam was z bardzo opóźnionym, nowym rozdziałem ^^ Nie wiem czy wiecie, że zaczęło się głosowanie na opowiadanie z okazji 10.000 wyświetleń :) Nie każcie mi decydować.... proszę >.< Chciałam tu podziękować za wszystkie miłe komentarze, to naprawdę pomaga. Aż chce się pisać :D A ja myślałam, że będzie tu max 3 osoby, jak dobrze pójdzie, a komentarze typu " no spoko rozdział" :P A tu taka niespodzianka *.* Dobra, już się zamykam i zapraszam do kolejnego rozdziału ^^



Bez zastanowienia wybiegłem z mieszkania Kagami'ego. Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć... Przecież na tych zdjęciach wyglądam jak dziwka. A może i gorzej... Pójdę do Aomine i wszystko z nim wyjaśnię.... Mam nadzieję, że zdążę zanim wyśle Taidze coś więcej. Boję się co może jeszcze mieć..,...... Po chwili byłem już pod jego mieszkaniem. Chwilę stałem pod drzwiami, nic nie robiąc. Ręce mi drżały przed kolejnym spotkaniem z nim sam na sam. Uspokoiłem się trochę i ostrożnie zapukałem. Po chwili w drzwiach ukazała się postać Aomine, bez koszulki z zadowoloną miną.
- No Tetsu, nareszcie jesteś. A ja już chciałem wysyłać kolejną wiadomość do Kagami'ego. Spodobały mu się zdjęcia? - zapytał kpiąc ze mnie.
- Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy po meczu, Aomine-kun. Nie wyraziłem się wtedy jasno? - zapytałem próbując zachować pokerową minę i spokojny ton.
- Ależ wyraziłeś, oczywiście, że tak. Jednak nie przyjmuję takiej odpowiedzi. Zapomniałeś już, o tym co ci mówiłem z gimnazjum? Masz się mnie słuchać, być na każde moje zawołanie. A ty postanowiłeś przeciwstawić się moim życzeniom. Nieładnie Tetsu, nieładne. Trzeba będzie cię nieco ukarać... - zaśmiał się, po czym mocno pchnął mnie na łóżko
- NIE, Aomine-kun, proszę, zostaw!! - krzyczałem tak głośno jak potrafiłem, próbowałem uwolnić się z jego ucisku z całych sił. Nie chciałem mu się znowu oddać. Nie tym razem.
- Zamknij się, Tetsu - syknął. Nie wykonałem jego rozkazu, więc uderzył mnie z liścia. Nie przestawałem krzyczeć.
- Cholera! - zawołał i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.... Nagle uśmiechnął się. Znów ten jego przerażający uśmiech..... nie ważne ile razy go zobaczę, zawsze się boję. Aomine, wciąż mocno przyciskając mnie do łóżka sięgnął do szafki obok. Wyjął z niej kajdanki i przyczepił mnie do łóżka,
- Co ty robisz.... skąd to masz? AOMINE! - krzyknąłem. Ten krzyk był moim największym błędem. Aomine wstał, lecz ja nie mogłem się ruszyć, przez kajdanki. Poszedł do kuchni i przyniósł taśmę klejącą. Zakleił mi usta, tak bym nie mógł już krzyczeć. Bałem się. Tak bardzo się bałem.... W myśli miałem tylko jedno. " Błagam, niech ktoś mi pomoże...." I wtedy ktoś wyważył drzwi. Był to Taiga.....
- AAAOOOMIIIINEEE!!!!!! - wydarł się po czym rzucił się na niego. Zaczął go okładać pięściami na wszelkie sposoby. Ja drugą ręką odkleiłem taśmę z ust i zdjąłem kajdanki. Następnie rzuciłem się w ich stronę i próbowałem odciągnąć Taigę, lecz zobaczyłem coś, co przeraziło mnie jeszcze bardziej niż uśmiech Aomine. Oczy Kagamiego nabrały krwisto czerwonego koloru, twarz przybrała inny wyraz. Pełen chęci mordu..... Zamarłem.... Nagle zauważyłem, że Kagami wyciąga scyzoryk z kieszeni. Wybrał nożyk i przyłożył go do gardła Aomine....
- KAGAMI-KUN PRZESTAŃ!!! - wydarłem się z całych sił. Wtedy Taiga zszedł z Aomine, chwycił mnie za ramię i pociągnął do drzwi- Kagami-kun, to boli ... - powiedziałem już spokojniej, ale serce wciąż mocniej biło, a ręce drżały..
- Teraz mnie posłuchaj, AHOmine, jeśli jeszcze raz położysz palec na MOIM Kuroko, to zabiję cię, rozumiesz to gnoju?! - zagroził i wyszedł, wciąż mocno trzymając mnie za ramię. Szliśmy do domu w ciszy, Kagami wciąż miał te oczy.... Bałem się teraz odezwać choćby słowem... Kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania zatrzasnął drzwi i zaczął mówić
- Kuroko.... czemu? Czemu do niego poszedłeś?!?! Przecież do cholery wiedziałeś, że coś takiego może się stać?! Myślisz, że nie wiedziałem o was?! O tym, że byliście parą?! Nie rób ze mnie idioty! - darł się.... jeszcze nigdy go takiego nie widziałem.... nie wiem, co mam teraz odpowiedzieć, a on mówił dalej - chyba, że wciąż jesteście razem, co? Zdradzasz mnie? Heh... Więc może jednak jesteś dziwką? - uśmiechnął się i powolnym krokiem zbliżał się do mnie. Ja zacząłem się cofać... trafiłem na ścianę. Kagami zbliżał się do mnie. Wyciągnął scyzoryk i ponownie wybrał nożyk.... co on chce z tym.....? W końcu naparł na mnie swoim ciałem i przybliżył nóż do mojej twarzy.
- I co ja mam z tobą zrobić, co? - zaczął powoli przejeżdżając nożem po konturach mojej twarzy - Zabić cię, nie zabiję. Ale dzisiaj nie będzie tak dobrze, jak zwykle z "Kagamim" było. Skoro lubisz to robić w bardziej brutalny sposób, to spełnię twoje oczekiwania i ofiaruję ci najlepszą noc twojego życia - dodał uśmiechając się w przerażający, niemal psychiczny sposób. I te oczy.... pełne nienawiści, żądzy mordu i rozlewu krwi.. Rozciął nożykiem moją koszulkę, po czym rzucił mnie na łóżko. Przejechał nim po całej linii mojego torsu. Czułem zimne ostrze na swoim sutku. Zataczał nim kręgi, bawił się. A ja coraz bardziej obawiałem się tego, co będzie dalej. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy Kagami przyłożył nóż do mojego podbrzusza...
- Oo, chyba ci się podoba taka zabawa?? Więc co powiesz na to? - zapytał lekko nacinając moją skórę... syknąłem z bólu - hmmm, więc to ci się nie podoba.... może powinienem mocniej docisnąć nożyk?
- Nie... proszę.... - wyjąkałem cicho, bałem się cokolwiek powiedzieć. Nie wiem jak mógłby zareagować w obecnym stanie....
- Cóż, skoro tak ładnie prosisz - zakpił. Teraz zszedł ze mnie i zaczął rozcinać moje spodnie, potem bokserki. Byłem całkowicie nagi. Wodził teraz nożem po całym moim ciele. Trząsłem się ze strachu....
- No to co, czas na dalszą zabawę, co? Hmmm, wpadłem na pewien pomysł. Wstań - rozkazał, a ja posłusznie wykonałem polecenie.  - weź to i przygotuj się sam. - podał mi lubrykant. - wylej sobie trochę na palce i rozszerz sobie, wiesz które miejsce. No chyba, że wolisz bez żadnego przygotowania, to możemy też tak. - przełknąłem głośno ślinę i wylałem trochę żelu na palce. Najpierw włożyłem w siebie pierwszy palec, po chwili dołożyłem kolejne dwa. Łzy napłynęły do mi do oczu. To, co się teraz działo.... tak bardzo bolało....
- Nadawałbyś się na dziwkę. Seksownie to wygląda z mojej perspektywy, ale znudziło mi się patrzenie, odwróć się tyłkiem w moją stronę, już - nie musiał dodawać tego "już". Doskonale wiedziałem, że mam to zrobić od razu. Wtedy we mnie wszedł. Szybko, agresywnie, mocno. Już dawno tego nie czułem. Tak wielkiej nienawiści podczas seksu. I ponownie zostałem nazwany dziwką.... Było tak dobrze... Dlaczego znowu musiało się coś zepsuć?? Dlaczego zawsze ja?? Aż tak bardzo zasłużyłem na takie traktowanie? Zadawałem sobie te pytania, podczas gdy Kagami robił ze mną co chciał. Zmieniał pozycje, kierunek pchnięć. Doszedł już ze 3 razy, ale wciąż mu mało.... Nie wiem jak długo to już trwa...  Ale mam nadzieję, że się niedługo skończy.....
- Dobra Kuroko, zaraz kończymy, znudziło mi się - pchnął jeszcze raz i doszedł po raz 4. Wtedy zaciągnął mnie do sypialni i położyliśmy się spać. Szybko zasnąłem, chciałem zapomnieć o tym co się właśnie wydarzyło... choć na chwilę...
- Kurokooo!! Śniadanie!! - usłyszałem głos z kuchni. Poczułem również świetny, dobrze mi znany zapach kuchni Kagami'ego. Nie byłem wstanie wstać z łóżka. Nawet jeśli bym chciał. Rany od wczoraj wciąż bolą... - Idziesz? Kurokooo!!! - wciąż wołał. Nagle pojawił się w drzwiach i zapalił światło - Ile razy mam cię wołać co, Kuroko? - zaśmiał się. Zaraz... zaśmiał? Odwróciłem się, jednocześnie cicho piszcząc z bólu, by zobaczyć twarz Kagamiego.
- Kagami...-kun?  - zapytałem nie wierząc w to, co widzę. Stary Kagami wrócił.... Był taki jak wcześniej.. uśmiechnięty, kochający...
- No ja, a co? Zaraz ... co ci jest? Kuroko? - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach... Nie pamięta co mi wczoraj zrobił? Nie wie, co się wczoraj działo? Co się tu dzieje.......




I na tym kończymy 4 część opowiadania :( Mam nadzieję, że wam się podobało.... choć nie wiem, czy to się może podobać.... No i wreszcie jest długo wyczekiwane yandere Taiga, nie :3 Jak myślicie, przesadzam z tą brutalnością? Czy jechać dalej w ten sposób? >.< Przypomnę jeszcze raz o głosowaniu na opowiadanie z okazji 10.000 wyświetleń :D I widzimy się za tydzień z nowym rozdziałem :3 Ojj będzie się działo.....

niedziela, 25 maja 2014

"Moje życie to piekło" AoKuro/KagaKuro/KiseKuro cz.3

Heej :D
Wiele osób pytało "co ty robisz Tetsu?" Więc tak :
1. Nie ja, tylko Aomine i Taiga XD
2. Sama nie wiem.
3. Sami tego chcieliście :*
Tak jak się teraz zastanawiam, to ja serio jestem zła. Przedłużyłam takie straszne życie naszego Kuroko. Wszystko miało się skończyć na samobójstwie po spotkaniu na meczu z Aomine. I teraz skoro teraz mamy smutek i ból, to po zakończeniu tego opowiadania dodam coś pełnego cukru i skittlesów :3 A wasze zamówienia zaraz potem ^^ Dobra, nie przeciągam już, zapraszam do czytania :D Czas jeszcze bardziej zniszczyć życie Tetsu XD



Ten mecz był moim najtrudniejszym meczem w moim życiu. Ponowne spotkanie Aomine nie było łatwe. Nawet wsparcie drużyny mi nie pomagało. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Obrazy tamtych wydarzeń miałem przed oczami. Nie mogłem się z tego wybudzić. Słyszałem tylko śmiech i okrutne słowa Aomine skierowane w moją stronę. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Widziałem, że Taiga jest zdezorientowany całą tą sytuacją. Przecież nie powinno się tak reagować na starego kumpla z drużyny. Nie wiem jak mu to wyjaśnię. Nigdy nie opowiadałem mu historii z mojej przeszłości. Wie tylko tyle, że pokolenie cudów się zmieniło, a ja odszedłem z drużyny. Bałem się mu powiedzieć reszty. Co by sobie o mnie pomyślał? Dziwka.... Nie chcę znowu tego słyszeć. Nie zniósłbym tego. To słowo skierowane w twoją stronę zbyt bardzo boli. Mecz zakończył się naszą przegraną. Wszyscy zeszliśmy z boiska załamani. Ja praktycznie uciekłem. Czułem na sobie wzrok Aomine. Ten sam co kiedyś. Pełen nienawiści. Przebrałem się i poszedłem do łazienki. Taiga chciał iść ze mną, ale zabroniłem mu. (nie, nie po to o czym myślicie zboczeńce :* ) Chciałem być sam. Stanąłem przed umywalką i obmyłem twarz wodą. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem stojącego za mną Aomine. Otworzyłem szeroko oczy z zaskoczenia i przerażenia. Szybko odwróciłem się is spojrzałem mu w oczy. Nie pomyliłem się. Wciąż miał ten sam wzrok co kiedyś. Nienawiść, złość, irytacja. Podszedł do mnie i pchnął mnie na ścianę trzymając za gardło.
- Co miało oznaczać to twoje pierdolnięte zniknięcie? Gdzieś ty kurwa był przez ostatnie dni szkoły? Pytałeś się czy się możesz odejść?! - krzyczał na mnie coraz mocniej zaciskając dłonie na mojej szyi. Miałem wrażenie, że zaraz mnie udusi. Ale musiałem zebrać w sobie odwagę i ostatecznie zakończyć wszystko co mnie wiąże z Aomine.....
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Nie jestem twoją własnością .....  - Daiki zareagował bardzo agresywnie. Uderzył mnie prosto w policzek. Już dawno nikt mnie nie uderzył.
- Słucham?! Jak to nie jesteś !? Nie ty będziesz o tym decydował do cholery - krzyknął.
- Będę o tym decydował, bo ja to ja - powiedziałem bez strachu na twarzy. W głębi duszy wciąż się go bałem, ale wiedziałem, że muszę być dzielny, by się pozbyć Aomine.
- Dzieci i dziwki głosu nie mają. Ale skoro jesteś taki odważny, to trochę cię złamiemy, Tetsu - dodał uśmiechając się w przerażający sposób. Przełknąłem głośno ślinę, po czym on zaciągnął mnie do kabiny, usiadł na toalecie, a mnie zmusił do klęknięcia.
- A teraz, tak jak kiedyś, obciągniesz mi - stwierdził pewny siebie.
- Nie. Nie zrobię tego - ta odpowiedź nie spodobała się mu. Szarpnął mnie za włosy tak bym spojrzał mu w oczy.
- Ale ty wiesz, że to nie było pytanie, prawda?
- Wiem. Ale nie zrobię tego.
- W takim razie zabawimy się inaczej,
- Nie. Nie "zabawimy się" Aomine-kun. To jest koniec.
- Powiedziałem ci, że to nie ty będziesz o tym kurwa decydował! - krzyknął po czym kopnął mnie prosto w brzuch, tak mocno bym wyleciał z kabiny. Wylądowałem tuż przed stopami Kagamiego.
- Kuroko? Co to.. Aomine!!!! - Taiga rzucił się na Daikiego, załapał go za koszulkę i darł się - Co ty mu kurwa robisz?! Co to ma znaczyć!! Wypad stąd. Lepiej żebyś zostawił Kuroko w spokoju, bo inaczej nie ręczę za siebie!!
- Pfff, hahahhah! Śmieszni jesteście. Jesteście siebie warci, serio. A ty, Tetsu, jeszcze pożałujesz tej decyzji. - spojrzał na mnie wrogo i wyszedł. Taiga szybko wziął mnie na ręce i pobiegł do trenerki.
- Kuroko-kun!! Co się stało, Kagami-kun!? - pytała troskliwie Aida. Cała drużyna zbiegła się wokół ledwie przytomnego mnie. - mów co się stało!
- Mniejsza o to! Potem wam powiem, teraz szybko do szpitala. W tej chwili straciłem przytomność.
Obudziłem się w łóżku szpitalnym. Kagami spał na krześle, trzymając mnie za rękę. Głowę miał opartą na łóżku. Nie wiem ile tu siedzi, nie wiem też ile ja tu śpię. Mam nadzieję, że Kagami nie będzie zadawał pytań co do Aomine.... będę wtedy musiał mu o wszystkim powiedzieć. Boję się. Co jeśli go stracę? Nie przeżyłbym tego. Teraz nie mogę sobie nawet wyobrazić życia bez niego. Kocham go. Teraz zaczęły mi lecieć łzy. Na moje nieszczęście Kagami właśnie się obudził
- Eeee? Co ja tu ... - przetarł oczy - OI! Kuroko, co się stało!? Boli cię coś, wezwać pielęgniarkę?! - zaczął się denerwować.
- Nie... wszystko jest ok. Nic mi nie jest.... - nie zabrzmiało to zbyt przekonująco, ale Taiga nie zadawał już więcej pytań. Co bardzo mnie cieszyło.
- Kuroko, mogę zapytać o jedną rzecz... - zaczął. Czyli jednak chce o coś zapytać...
- Tak...
- Czemu płaczesz?
- .............
-..............
- Bo się boję - dodałem po krótkiej ciszy.
- Nie wiem czego i nie będę pytał. Ale pozwól, że coś ci powiem.... Nie obchodzi mnie to, co cię łączyło z Aomine w gimnazjum. Mam to w dupie. Liczysz się dla mnie ty, nie twoja przeszłość. Kocham ciebie, za to, że jesteś. I to się nie zmieni - po tych słowach rozpłakałem się jeszcze bardziej. Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Powinieneś znaleźć sobie jakąś śliczną, słodką dziewczynę. A nie mnie..... Zużytą dziwkę.....Po kolejnym spotkaniu z Aomine nie mogę sobie wymazać tego słowa z głowy ... Kagami widząc mnie płaczącego jeszcze bardziej, bez słowa usiadł na łóżku i mnie przytulił. Od razu go objąłem starając się uspokoić. W jego ramionach czułem się bezpiecznie.
- Śpij Kuroko. Musisz nabrać sił. Trenerka już szykuje dla nas męczący trening. Musisz być gotowy.
- Tak, dobranoc.... emm,, Kagami-kun?
- Hmm?
- Mógłbyś tu zostać? Dopóki nie zasnę... - zapytałem rumieniąc się...
- Pfff, chyba nie myślałeś, że sobie stąd pójdę, głuupi. Zostaję tutaj całą noc. - w pokoju było ciemno, ale i tak zauważyłem, że się uśmiecha. Ma cudowny uśmiech.
- Dziękuję - dodałem, po czym położyłem się trzymając rękę Kagamiego.
Dwa dni później zostałem wypisany ze szpitala. Przed wejściem do budynku czekała cała drużyna. Lekko uśmiechnąłem się na ich widok. Pewnie nawet nie zauważyli, bo wciąż mnie nie widzą, choć już dawno wyszedłem ze szpitala.
- Reeety, kiedy Kuroko-kun ma zamiar wyjść? - pytała się Riko patrząc na zegarek.
- Przepraszam, ale już od jakiegoś czasu tu jestem - dodałem stojąc za nią.
- Aaaaaa!!! - krzyknęła cała drużyna (prócz Mitobe) - przestań nas tak straszyć Kuroko! - dodał Hyuuga.
- No to co, czas na trening nie - zawołała uśmiechnięta trenerka.
- Przepraszam, ale nie mogę ćwiczyć przez tydzień. Mam odpoczywać w łóżku.
- Eee? No trudno. Ale jak tylko pojawisz się na sali obiecuję, że nie wstaniesz ze zmęczenia
- Jakby co, to zabieram Kuroko do siebie. Sam nie będzie potrafił o siebie zadbać, a jak będzie ze mną to przynajmniej będzie na bieżąco z tematami w szkole - nagle cała drużyna wybuchła śmiechem (ponownie prócz Mitobe)
- Tyy!? Sam nawet nie wiesz co się na lekcjach dzieje, a chcesz Kuroko tłumaczyć - zaśmiał się kapitan.
- Siedźcie cicho ... - odpowiedział lekko rumieniąc się. Wszyscy się rozdzieliliśmy, a ja z Kagamim poszliśmy do mnie po najpotrzebniejsze rzeczy. Następnie udaliśmy się do jego mieszkania.
- Masz klucze i idź do mnie. Ja jeszcze tylko pocztę wezmę
- Dobra - wziąłem klucze i poszedłem. Chwilę później w drzwiach pojawił się Taiga. Przyszedł jakiś taki zdziwiony, przestraszony ..
- Kagami -kun, stało się coś? - zapytałem
- Czy możesz mi wyjaśnić, co to jest??? - zapytał rzucając we mnie zdjęciami.... Zamurowało mnie... skąd on ma te zdjęcia..... Aomine musiał mu wysłać...... dlaczego .......  co one tutaj robią..... mówił, że je usunie ..... to są moje zdjęcia..... w tych wszystkich strojach, w które kazał mi się przebierać Aomine ..... czemu?!



No i na tym kończymy ^^ Mam nadzieję, że się podobało :P Wybaczcie mi późną godzinę, ale zaskoczyli mnie goście i niedawno pojechali.... Jak zwykle zapraszam do komentowania <3 I jeszcze taka wiadomość dla Was :P
 Założyłam nowego bloga, Sesje u Yuuki. Są tam zdjęcia robione mojej przyjaciółce (przeze mnie). Jakbyście mieli chwilkę to moglibyście tam zajrzeć? Skomentować? Ona chciałaby być fotomodelką, ale mówi, że brzydko wychodzi na zdjęciach. Ocenicie? :D Byłoby mi baaardzo miło XD A my widzimy się za tydzień z kolejnym rozdziałem piekielnego życia Kuroko <3

niedziela, 18 maja 2014

"Moje życie to piekło" AoKuro/KagaKuro/KiseKuro cz.2

Wybaczcie, że wczoraj nie wrzuciłam nowego rozdziału, ale z domu wybyłam o 9.00 i dopiero o 23.00 wróciłam. ;__; No i byłam już zbyt zmęczona, żeby cokolwiek pisać. Byłam na europejskiej nocy muzeów, w tym roku temat - Afryka. Było BOSKO <3 Nauczyłam się grać na djembe :D Coś jak bongosy, tylko, że pojedyncze i większe <3 Razem z przyjaciółką stwierdziłyśmy, że nauczyciel był słodki >.< Tak, nazwałyśmy dorosłego murzyna słodkim. Pffff, co tam XD Dobra, już mniejsza o to co się tam działo :P Tak więc zaczynamy nowy rozdział opowiadania, które bardzo wam się podoba ^^ Czas na kontynuację piekielnego życia Kuroko. Jesteście gotowi? Mam nadzieję, że tak :3


Ku mojemu nieszczęściu, jednak się obudziłem. Jeszcze nie zniknął ból zadany wczorajszego dnia. Wszystko mnie boli. Ciało, głowa, serce. Ale do szkoły muszę iść. Trening sobie odpuszczę. Nie byłbym w stanie spojrzeć Aomine w twarz, a co dopiero z nim ćwiczyć. Nie dałbym rady. A nikt inny nie może się dowiedzieć o tym, co się między mną, a nim dzieje. Więc przygotowałem się i wyszedłem. Lekcje minęły dosyć szybko. Kolejne nieszczęście tego dnia. A to dopiero początek. Cały dzień myślałem o tym, co dzisiaj zrobi mi Aomine. Będzie tak samo jak wczoraj? Czy może wymyśli coś "ciekawszego"? Nawet nie liczę na to, że będzie czuły. Nie ma takiej opcji. Za dużo się wczoraj wydarzyło, okazał mi zbyt wielką nienawiść, żebym chociaż mógł mieć nadzieję. Tak więc szlajałem się teraz po mieście rozmyślając, przygotowując się psychicznie na dzisiaj. Gdy zobaczyłem, że dobiega godzina zakończenia treningu, udałem się pod salę gimnastyczną. Chwilę czekałem na Aomine i poszliśmy do niego. Zamknął drzwi po czym pchnął mnie na podłogę.
- Gdzieś ty był?!?!?!? Co to miało znaczyć, że cię nie było na treningu? Pytałeś mnie o zdanie, czy możesz nie przyjść?! - wykrzyczał, po czym mnie uderzył. Lewy prosty w policzek.
- Przepraszam, ale ledwie się ruszałem, nie byłbym w stanie trenować. Przepraszam ..... - wyjąkałem ledwie powstrzymując łzy.
- Cóż... byłeś niegrzeczny. Trzeba będzie cię ukarać. - uśmiechnął się szyderczo i poszedł do szafy. Wyciągnął z niej mundurek szkolny. ... damski......
- Aomine-kun, po co ci to?
- Jak to po co? Głupia dziwka. Masz to ubrać. Dzisiaj się tak zabawimy. - głośno przełknąłem ślinę i się przebrałem. Wyglądałem jak idiota.
- Tylko ci cycków brakuje. Byłbyś idealny. Ślicznie ci w tym. Może ci nawet powiem, żebyś w tym do szkoły przyszedł? Byłoby ciekawie....
- Aomine-kun, pros.. - nie pozwolił mi dokończyć. Ponownie mnie uderzył
- Masz do mnie mówić Aomine - senpai. Serio jesteś głupi. Jak się mogłeś nie domyślić.
- Przepraszam Aomine,..... - senpai....  - powiedziałem patrząc w podłogę. To było wstydliwe. Byłem przebrany za dziewczynę i mówiłem do niego senpai. Może być gorzej? A no tak... najgorsze przede mną...
- No to, Tetsu-chan, powtórka z wczoraj - powiedział, po czym rozpiął rozporek, nałożył gumkę i wszedł we mnie. Znowu, bez przygotowania, szybko, mocno. Nic sobie nie zrobił z moich krzyków, lecących łez. Czerpał chorą przyjemność z mojego cierpienia.
- Tetsu-chan, mogłabyś się tak nie spinać? Będzie bolało jeszcze bardziej - czemu mówi o mnie w damskiej formie? Wczoraj dziwka, dzisiaj dziewczyna.. czym będę jutro? Starałem się rozluźnić, jednak było mi ciężko. Z ran zadanych wczoraj ponownie zaczęła lecieć krew, a ja byłem nieco pobity. No, a Aomine bawił się w najlepsze.
- Tetsu-chan, zawołaj mnie. Tak, jak ci mówiłem.
- Aaaominnne....- sen...pai ah - wyjąkałem.
- Dobra, dziewczynka - poklepał mnie po głowie, po czym doszedł. Chyba podnieca go "senpai"... A teraz ponownie wylewała się ze mnie jego sperma i moja krew. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Na szczęście, niedługo koniec roku .. koniec gimnazjum.
- Weź te ciuch, wypierz je i oddaj. Jeszcze się nam przydadzą. A teraz wypierdalaj, zaraz przyjdzie tu jakaś laska, nie może cię tu zobaczyć. - rzucił we mnie moimi ciuchami i tym mundurkiem. Wróciłem do domu i pobiegłem do pokoju. Od razu się położyłem i wypłakałem w poduszkę. Dzisiaj nikogo nie było w domu, więc mogłem płakać całą noc. Aomine zabronił mi przyjść jutro do szkoły, bo miałem siniaki i limo pod okiem. Ponownie zasnąłem marząc, żeby się już nie obudzić...
I tak teraz wyglądało moje życie. Zrezygnowałem z drużyny, opuszczałem lekcje, odsunąłem się od wszystkich moich przyjaciół, rodziny. Tylko wracałem do Aomine na seks. Co dzień wymyślał nowe "zabawy". Kupił wibrator, sztucznego penisa i wiele seksownych strojów. Były tam przebrania kotka, policjantki, pielęgniarki i wiele innych. Każdy strój był przeznaczony dla dziewczyny. Raz kazał mi do siebie mówić senpai, raz sensei...... Miałem wrażenie, że z dnia na dzień robił się coraz gorszy. Coraz mocniej mnie bił. Dziękowałem Bogu, że Aomine nie wziął noża. Potem kazał mi robić sobie loda, stosował różne pozycje do seksu. A ja już nawet nie czułem bólu. Chodziłem z pustym wzrokiem, jak wrak człowieka, którym właśnie byłem. Na zakończenie roku poszedłem tylko na chwilkę, żeby wrzucić liścik do skrzynki Aomine. Nareszcie się od niego uwolniłem... to już koniec.
*5 miesięcy później*
Seirin jest niesamowite! Trenerka cudowna, koledzy z drużyny, również. No i on. Kagami Taiga. Jest najwspanialszą osobą jaką znam. Od naszej pierwszej gry zacząłem żywić do niego uczucia. Z każdym dniem czekałem na jego uśmiech. Znam go tak krótko, a pokochałem go bardziej niż Aomine. Mam jeszcze sny o nim, budzę się zalany potem. Chociaż zdarzają się już noce i bez tego. Noce bez koszmarów, mam tylko wtedy, gdy śpię z Taigą. Tak, od jakiegoś miesiąca jesteśmy razem. On jest dla mnie czuły, kochający. Usilnie stara się wywołać u mnie uśmiech. A seks z nim jest równie cudowny. Tyle ciepła, rozkoszy, przyjemności. Taiga dał mi tyle szczęścia w miesiąc ile nie dał mi nikt przez całe moje życie. Jest chorobliwie zazdrosny. Na przykład podczas meczy z Kajio cały czas bacznie obserwował Kise. Gdy tylko zobaczył, że ten patrzy w moją stronę, przysłaniał mnie swoim ciałem, przyciągając jego uwagę na siebie. Pokazywał mu wtedy wzrok mordercy, groźnego tygrysa. Sam tego nie zauważyłem. Kise mnie oświecił. Wtedy odważyłem się wyznać mu swoje uczucia. Pierwszy raz wyznałem komuś swoje uczucia. Bałem się odrzucenia, ale miałem szczęście. Taiga wziął mnie w ramiona i szepnął cicho "ja ciebie też". Kątem oka widziałem, że się rumieni. Całą twarz miał pokrytą czerwonym kolorem. Wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna się zaśmiałem. Kagami słysząc do odsunął mnie ode mnie i czule pocałował. Ostrożnie, żeby miec pewność, że go nie odepchnę. To był można powiedzieć, że mój pierwszy prawdziwy pocałunek. Nigdy nie sądziłem, że taka mała rzecz, może tak cieszyć. Taiga był bardzo ostrożny w stosunku do mnie. Często mówił mi, że mnie kocha. Ciężko mu to szło, bo się lekko wstydził, ale starał się. Nie chciał mnie skrzywdzić. Po raz pierwszy poczułem miłość drugiej osoby. Taką prawdziwą. Nie chorą, psychiczną jak tak Akashi'ego, czy Aomine. Wszystko było idealnie. Do momentu meczu z Aomine ......



I tak kończymy rozdział 2 :D Wychodzi to dłuższe niż myślałam, ale trudno XD To będzie najprawdopodobniej moje najdłuższe opowiadanie :P Ale to chyba dobrze >.< Więc tak, mam nadzieję, że wam się podobało. Zostawiam was z domysłami co do kolejnego rozdziału. Co się wydarzyło podczas tego meczu? Jak zareaguje na to Taiga? Czy szczęście Kuroko będzie jeszcze trwało? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale, który dodam w niedzielę wieczorem :D Od dzisiaj opowiadania będę dodawała w niedzielę, bo w sobotę nie mam czasu. Do zobaczenia za tydzień kochani  :*

środa, 14 maja 2014

"Moje życie to piekło" AoKuro/KagaKuro/KiseKuro cz.1

Cześć wszystkim <3 Dzisiaj dodam wam tak długo wyczekiwane opowiadanie :D Się naczekaliście.... No, ale dzisiaj przeczytacie to coś XD Jak zauważyliście dodałam tam postać Kise ^^ Dlatego, że to opowiadanie to taka retrospekcja. Jak czasami w filmach jest, że ktoś coś niby opowiada, ale pokazują to. Wiecie o co mi chodzi >.< Chyba... Jeszcze wam teraz dodam, że miałam wielkie nieszczęście i jak pisałam tu opowiadanie i byłam już przy końcówce, laptop mi się wyłączył i nie zapisało mi się w kopiach roboczych ;_; Więc napisałam jeszcze raz >.< Brawo ja! No, nie przeciągam już, zapraszam do czytania :3


- Kurokocchi musisz mi opowiedzieć wszystko, od samego początku.
- Nie mogę, nie potrafię - płakał Tetsuya.
- Kurokocchi, mów inaczej nie będę mógł ci pomóc. Proszę zaufaj mi - wciąż domagał się Kise.
- Od samego początku?
- Tak
- Więc zacznę od czasów gimnazjum... tam wszystko się zaczęło....
*retrospekcja*
 - Oi, Tetsu. Przyjdź dzisiaj do mnie po treningu. Musimy pogadać.
-  Dobrze - pierwszy raz widzę Aomine w tym stanie... musi to być coś ważnego. Może jakaś dziewczyna, albo inny problem. Ale nigdy ze mną o takich rzeczach nie rozmawiał.
Dzień minął szybko., trening tak samo. Czekałem na Aomine, muszę wiedzieć co się dzieje. Martwię się o niego ... dlatego, że go kocham. Ale on się o tym nigdy nie dowie. Zadowala mnie to, co mam. Jego przyjaźń, to że jest moim światłem. Tylko moim. Ta myśl zawsze powoduje u mnie uśmiech. Może mało widoczny, ale zawsze jakiś.
- Yo, idziemy? - usłyszałem głos za mną. Podbiegłem do Aomine i ruszyliśmy w stronę jego domu. Zajęło nam to jakieś 15 minut. 15 minut ciszy, stresu i szybszego bicia serca. Co chwila kątem oka spoglądałem na niego. Naprawdę jest boski. Niesamowity koszykasz, wspaniały przyjaciel, idealne światło. Cieszę się, że mogę za nim podążać, wspierać go. Muszę być największym szczęściarzem na świecie.  Lekko się uśmiechnąłem, ale mam nadzieję, że tego nie zauważył. Czuję,  że moje serce zaraz wyskoczy! Już samo bycie koło niego sprawia, że kręci mi się w głowie. W końcu byliśmy już u niego.
- Napijesz się czegoś? A może coś do jedzenia?
- Wodę proszę. I nie jestem głodny
- Zdecydowanie za mało jesz, Tetsu. Dam ci coś. - dodał uśmiechając się lekko. Cieszę się, że się o mnie troszczy. I jeszcze ten jego uśmiech... Kocham go całego.
- Mówiłeś, że musimy o czymś pogadać. Powiesz, o co chodzi? - nie mogę już dłużej czekać. Muszę wiedzieć o co chodzi.
- Widzisz tu chodzi bardziej o ciebie niż o mnie. - powiedział podając mi miskę z zupą. - wiem o tym, Tetsu. O wszystkim.
- Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi? - zdziwiłem się. Chyba nie mówi o tym, że wie o moich uczuciach do niego..... to niemożliwe....
- Heh, nie przyznasz się? Więc powiem ci o czym wiem. O tym dlaczego zostałeś w drużynie, pomimo tego, że byłeś cholernie beznadziejny. Dawałeś dupy najpierw trenerowi, potem Nijimurze i na koniec Akashiemu. Dużo się napracowałeś. Trochę jak dziwka. Przywykłeś już? Do tego, że każdy cię rucha? - zamurowało mnie. Zebrało mi się na łzy. Skąd on o tym wie.... dlaczego .... czemu tak do mnie mówi. To pierwszy raz .... boję się... nie mogę nawet nic powiedzieć... - ale nie martw się, nikomu innemu o tym nie powiem. Tylko jest jeden warunek. Mi też dasz się pieprzyć. Kiedy tylko będę miał na to ochotę, dotarło?  - Aomine jest przerażający... nigdy taki nie był ... nie wierzę, że tak bardzo się co do niego pomyliłem. Ale to moja wina.. - zapytałem, czy dotarło!!! - uderzył mnie.... pierwszy raz mnie uderzył..
- Ttak.. dotarło ...
- Haha, nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie, no, ale skoro się rozumiemy, to dawaj. - pociągnął mnie za głowę i przyciągnął do swojego krocza - wiesz o co mi chodzi - uśmiechał się szyderczo. Naprawdę był przerażający.  Ale wykonałem jego polecenie. Zawsze chciałem to z nim zrobić, ale nie w taki sposób. Chciałem by mnie też pokochał. Lecz teraz widzę, że nie ma na to szans, chyba nigdy ich nie było. Przełknąłem głośno ślinę i rozpiąłem rozporek jego spodni. Wydobyłem jego męskość z bokserek i od razu zabrałem się do roboty. Szybko wziąłem go do ust. Lizałem, ssałem, robiłem to najlepiej jak potrafiłem. Zacząłem od główki, po chwili lizałem jego penisa po całej długości. - widzę, że przywykłeś do tego? Technikę masz całkiem niezłą, już wiem, czemu wszyscy tak bardzo chcą chociaż jednej nocy z tobą.  Jak dziwka Tetsu, jak dziwka - wciąż się uśmiechał, ale czułem, że jest mu dobrze. Chociaż jemu. Dziwka.... może naprawdę nią jestem... Nie, nie "może", na pewno. Tylko kiedy nazywa cię tak osoba, którą kochasz, to boli jeszcze mocniej. Ale nie przestawałem mojej "roboty". Czułem jak jego męskość robi się twarda. - dobra wystarczy tego - powiedział i odepchnął mnie - teraz rozbieraj się. Już! - znowu krzyknął. Coraz bardziej się boję. Nie spodziewam się, że jakkolwiek mnie przygotuje. Po prostu we mnie wejdzie i już. Już czuję ten ból. Ale przywykłem. Akashi był taki sam. Tylko czasami był miły, czuły. Jednak ja się brzydziłem. I jego i siebie. Nie kochałem go. Kochałem Aomine. I dzieje się to, co się dzieje. Wykonałem jego kolejne polecenie, szybko się rozebrałem. Siedział i dokładnie mnie oglądał. Czułem się skrępowany. Jego wzrok był inny niż zawsze. Pełny pożądania i jednocześnie nienawiści. Znowu poczułem strach, tym razem połączony ze smutkiem. - Połóż się. Z resztą, wiesz o co chodzi. Każda dziwka wie - dodał. Znowu "dziwka".... Podszedłem do niego i wykonałem polecenie. Tak jak myślałem, włożył go bez przygotowania. Tylko gumkę założył. Bolało. Teraz czułem ból zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Oczywiście Aomine nie poczekał aż przyzwyczaję się, od razu zaczął się poruszać. Krzyczałem, nie. Darłem się z bólu. A on tylko śmiał się, jak psychol. Widać sprawianie mi bólu przynosi mu przyjemność. Będę musiał przywyknąć... znowu. A on wchodził we mnie coraz głębiej, mocniej i szybciej. Poczułem krew spływającą po moim pośladku, potem udzie. Byłem pewien, że to krew. Aomine nic sobie z tego nie zrobił. Dalej się we mnie poruszał. Nie odczuwałem żadnej przyjemności z tego, co się właśnie działo. Krzyczałem, płakałem, a on dalej się śmiał. Zaczynam mieć wrażenie, że jest gorszy nić Akashi... On mnie przynajmniej pocałował. Aomine nawet tego nie zrobił. Ale nie dziwię mu się. Pewnie się brzydził. Tymi ustami obciągałem 3 osobom, teraz już 4. Naprawdę jestem obrzydliwy. Aomine w końcu doszedł. Teraz wylewała się ze mnie krew połączona z jego spermą. Najdłuższy i najgorszy seks w moim życiu. Nawet nie wiem, czy można to nazwać seksem. Sam ból, męka, cierpienie. Zero uczucia, rozkoszy.  Jeszcze nigdy nie było mi tak źle. Daiki spojrzał na mnie jakby czułym wzrokiem, lecz po chwili znowu wróciła nienawiść. Może ta czułość tylko mi się wydawała? Nie wiem.
- Ubieraj się i się wynoś. Widzimy się jutro o tej samej porze, chyba, że chcesz, by wszyscy się o tym dowiedzieli. - powiedział, po czym rzucił we mnie moimi ubraniami. Znowu posłusznie wykonałem jego polecenie. Gdy tylko wyszedłem z jego mieszkania dałem upust swoim wszystkim emocjom. Płakałem. Z bólu zadanego mi dzisiaj. Osoba, którą tak mocno kocham, którą tak bardzo szanuję właśnie dostarczyła mi tak ogromnej dawki bólu. Mam ochotę się teraz zabić. Czuję, że moje życie właśnie straciło sens. Udałem się do domu i szybko pobiegłem do swojego pokoju. Samo dojście do domu sprawiło mi ogromny ból, co dopiero bieg. Ale mama nie mogła mnie zobaczyć w tym stanie. Zaczęłaby się martwić. Nie chcę sprawiać jej kłopotu.
- Tetsuya-chan, stało się coś? - zapytała z troską w głosie.
- Nie mamo, wszystko dobrze. Zmęczony jestem - odkrzyknąłem.
- No dobrze, więc dobranoc - zawołała z salonu. Dzięki bogu nie przyszła do mnie do pokoju. Nie może zobaczyć mnie, płaczącego, ledwie poruszającego się. Marzę, żeby zasnąć  i już nigdy się nie obudzić.




Na tym zakończymy część pierwszą :D To jest dopiero początek piekielnego życia Tetsu ;_; Dopiero pierwsza noc z Aomine. A potem jeszcze będzie przecież Taiga, z którego zrobiłam yandere XD Mam nadzieję, że wam się podobało ^^ Następna część już w sobotę :* Wiem, że mało się tu działo, potem będzie więcej, ciekawiej, ostrzej. Obiecuję wam <3 Więc do zobaczenia w sobotę kochani <3

niedziela, 11 maja 2014

Fuck!

niestety ale opowiadanie wrzuce dopiero jutro albo we wtorek. dzisiaj rano wdarl mi sie na komputer jakis wirus i nikt nie mogl sobie z nim poradzic tata oddal laptopa do znajomego informatyka i raczej jutro go distane. przepraszam was kochani. a teraz pisze dp was z telefonu

wtorek, 6 maja 2014

Zapowiedź :3

Więc tak .. mamy już maj a ja siedzę cicho XD Już teraz mogę wam powiedzieć, że opowiadanie dodam w Niedzielę <3 A wiecie, jakie to będzie ?? Wasze upragnione, pojebane AoKuro/KagaKuro <3 XD Jeśli chodzi o przyszłość tego bloga to tak :

1. Spodziewajcie się Akashi x Kuroko :3 Coraz bardziej lubię ten pairing >.< Naprawdę, będzie się tu działo ^^
2. Akashi x Furihata :D Nie pytajcie mnie czemu, tak jakoś XD Mam wiele pomysłów na AkaFuri i ostatnio odwala mi na ich punkcie :P I tu będzie seks, krew, seks itd XD Czyli to co lubicie >.<
3. Od niedawna zaczęłam wgłębiać się w świat Kpop'u XD Ciężko mi w to uwierzyć, ale trudno :P Kocham jedne zespół, SHINee <3 I jak na yaoistkę przystało, zaczęłam parować >.< Więc wszyscy fani tego zespołu, spodziewajcie się tu JongTae <3 Jedyna parka, którą pokochałam :3 Nie wiem, czy będzie to jednorazowe opowiadanie, czy będzie o nich więcej, zobaczy się.
 PS. To zdjęcie to nie fanart, tylko orginalne ujęcie >.< Nie wierzycie? Włączcie sobie Shinee Internet War ^^
4. Właśnie kończę Fairy Tail i powiem jedno : GRATSU XD Kocham ich razem i możecie się też o nich czegoś spodziewać ^^
5. No i Free! Długo z tym czekałam, ale mam jakieś pomysły, więc za jakiś czas, może jeszcze przed 2 sezonem coś napiszę. Tylko mam problem ... RinHaru czy MakoHaru .... Jebać to, napiszę MakoRin XD Albo głosujcie wy, co chcecie czytać ^^

7. AoKuro :) Takie też sobie pisuję coraz częściej i dam wam do poczytania ^^





6.Tradycyjnie KagaKuro, AoKise, MidoTaka :P To są moje OTP i raczej się to nie zmieni :3


I to by było tyle z moich zapowiedzi :P  Mam nadzieję, że podoba wam się to, co przeczytaliście :P Tyle ode mnie, widzimy się już w niedziele z moim pojebanym opowiadaniem XD Co wam się podoba, a co nie piszcie w komentarzach :D

niedziela, 30 marca 2014

Widzimy się w maju ;_;

Witam wszystkich :)
Niestety, do maja nie będę nic wstawiała na bloga ;_; Nie mam teraz czasu na pisanie opowiadań, zbliżają się egzaminy ;_; Masakra..... cały czas nad książkami siedzę, więc jedyne co mi pozostało to na razie się pożegnać :/ Ale podkreślam NA RAZIE :P Nie zamykam bloga, nie ma takiej opcji :D Tylko, muszę zrobić małą przerwę, wytrzymacie nie? Jak wrócę to dostaniecie ode mnie to zwariowane, brutalne KagaKuro/AoKuro :) No i ciąg dalszy HichiIchi :3 A może chcecie żebym coś napisała z dedykacją dla was?? Mogę pisać z Shineki no Kyojin, Bleach, Fairy Tail, Kuroko no Basket, i Free  :D  Albo mogę coś narysować :3 Albo i to i to XD Jeśli coś chcecie, piszcie w komentarzach ;) Więc trzymajcie za mnie kciuki kochani do zobaczenia w maju :*

niedziela, 16 marca 2014

"Cieszę się, że jesteś?" HichiIchi rozdział III

Ohayo minna!
Wiem, dawno nic nie pisałam. Ale miałam powody. Moje życie było zasypane problemami, tyle się działo. Przez to pisałam wszystko brutalne, sadystyczne. Z głównych postaci mojego opowiadania zrobiłam:
Taiga - zdesperowane yandere
Tetsu - niedoszła dziwka
Aomine - brutalny, pojebany gwałciciel
Pojebane >.< No, a chyba nie chcecie czytać o gwałcie i brutalnych morderstwach :P W końcu stwierdziłam, że jednak sobie sama z moimi problemami nie poradzę (zawsze staram się sama z nimi uporać bo nie chce nikogo martwić). Powiedziałam wszystko mojej przyjaciółce i jest lepiej :) Zdecydowałam się mieć wyjebane na wszystko ^^ Może będzie mi dane :P Więc dzisiaj wracam do was i już będę wstawiała opowiadania tak jak wcześniej :D Dzisiaj nowy rozdział HichiIchi <3   Nie wiem czy jesteście na bieżąco z KuroBasu, ale tyle teraz tam yaoi .... No widać, że między nimi jest coś więcej niż przyjaźń :3 Cholernie się cieszę :D I pochwalę się wam, zaczęłam rysować >.< Jeśli chcielibyście zobaczyć te rysunki, piszcie w komentarzach, że jesteście na tak ^^ Nie jest to jakieś piękne, bo dopiero zaczynam :P W zeszłym roku, nie byłam w stanie narysować ładnego kwiatka XD Dobra i tak już wystarczająco długo czekaliście, więc nie przeciągam i zapraszam do nowego rozdziału HichiIchi :3 Swoją drogą to ja nie wiedziałam, że ktokolwiek czekał na moje opowiadania :P I przepraszam was, że musieliście się o mnie martwić :/ Mam nadzieję, że wybaczycie ;_;


 Hichigo x Ichigo

- Hichigo .... Co ty tu robisz do cholery!? - w jego głosie było słychać wściekłość.
- Przyszedłem cię odwiedzić - odpowiedział mu uśmiechając się.
- A gdzie jest Yuzu i Karin? Ty.. coś ty im zrobił?! - krzyczał trzymając go za koszulkę.  Ichigo był coraz bardziej wściekły.
- Wyjechali. Będziemy tu sami, przez caaaały weekend - dodał hollow jednocześnie łapiąc Ichigo za pośladki. Kurosaki od razu się od niego odsunął.
- Cccoo ty..? - pytał rumieniąc się - i jak to wyjechali? Powiedzieliby mi o tym.
- Powiedzieli, wysłali ci sms. Nie wierzysz mi, to sprawdź. - Ichigo tak też zrobił, patrząc podejrzliwie na hollowa.
*treść sms*
Ichigo, wyjeżdżamy na weekend nad morze, jedziesz z nami?
Nie, zostanę. Niedługo koniec roku, mam dużo nauki.
- Nic takiego nie pisałem!? - Kurosaki był w ciężkim szoku. Czekał na wyjaśnienia.
- Ty może nie, ale ja tak - odpowiedział mu hollow. 
- Rozwiń się - Ichigo nie do końca rozumiał o co chodzi Shirosakiemu.
- Jak miałeś w-f wkradłem się do twojej szafki i odpisałem. A o sms wiedziałem, bo dostałeś go rano. 
- Czemu to zrobiłeś?? - dopytywał się. 
- Czy to nie oczywiste, chciałem cię mieć tylko dla siebie przez cały weekend - dodał Hichigo uśmiechając się. Ichigo ponownie zaczął się rumienić. Zaczęło go to już denerwować. Dlaczego hollow tak na niego działał? Tylko on. Kiedy uśmiechała się do niego Inoue albo Rukia nie czuł nieczego. Kiedy Kegio rzucał sie na niego w szkole, też nic nie czuł. Jednak kiedy robił to hollow, czuł podniecenie. Myślał już nad tym, że może po prostu się zakochał, ale od razu odganiał te myśli. Przecież nie mógł być gejem, w dodatku zabujanym w swoim alter ego - tak sobie mówił. 
- Ichigo, może zajmiesz się swoim gościem, co? - z zamyślenia wyrwał go Hichigo. 
- Pfff, masz sobie iść. Nie ma opcji żebyś tu został.
- Ha? Niby dlaczego? - dopytywał się hollow.
- Czy to nie oczywiste? Po prostu nie możesz tu zostać i już - odpowiedział i udał się do wyjścia. Zirytowany hollow rzucił w niego poduszką. Idealne trafienie, prosto w głowę.
- Nie wiesz, że nie wolno odwracać się do osób, z którymi się rozmawia? - pytał ledwie powstrzymując śmiech hollow.
- Taa? A ty nie wiesz, że nie atakuje sie przeciwnika, gdy stoi plecami do ciebie? - zapytał rzucając w hollowa poduszką, którą przed sekundą oberwał. Tak zaczęła się ich "bitwa". Żaden z nich w tej sekundzie nie myślał, o tym jak to wygląda. Po prostu dobrze się bawili. Jednak Hichigo miał nieco inne plany na ten dzień. 
- Wybacz mi, ale tej walki nie wygrasz, mój królu ~
- Nie bądź taki pewny siebie - odpowiedział mu Ichigo jednocześnie rzucając w hollowa ostatnią poduszką znajdującą się w jego otoczeniu. - cholera ...
- Widzisz, mówiłem ci. Tej walki nie wygrasz - uśmiechnął się i powoli podszedł do niego z poduszką. Kiedy był już dostatecznie blisko, rzucił ją na podłogę. Przyciągnął Kurosakiego do siebie i pocałował go. Ichigo bez zastanowienia zaczął oddawać pocałunki. Ichigo nie był w stanie już stać, więc nie odrywając się od ust hollowa usiadł na kanapie. Ten powalił go do pozycji leżącej w ten sposób, że patrzał mu prostu w oczy, wisząc nad nim. Oboje głośno dyszeli, próbując uspokoić oddech.
- Znowu się nie opierasz, Ichi~
- Zzzamknij się ... - odpowiedział mu odwracając wzrok.  Hollow ponownie go pocałował jednocześnie wkładając mu rękę pod bluzkę. W końcu oderwał się od jego ust i całkowicie pozbawił go T-shirt'u. Zaczął całować jego szyję, po chwili zjechał niżej. Lizał, ssał, podgryzał jeden z sutków Ichigo. Ten zaczął cicho jęczeć i zrobiło mu się ciasno w spodniach. Hollow czując to zjechał językiem niżej, zębami rozpinając mu spodnie. Następnie zdjął mu bokserki, również używając zębów. Teraz, widząc nagą męskość Ichigo oblizał się lubieżnie i zabrał się za pieszczenie penisa Ichigo.
- Prze...est.ań, nie musisz! - jęczał Kurosaki. Hichigo nic sobie nie robił z jego uwag i kontynuował zaczętą czynność. Początkowo lizał jego przyrodzenie po całej długości, by następnie wziąć go całego do buzi. Ichigo jęczał, dyszał, czuł, że zaraz dojdzie. Hollow również to poczuł, więc zakończył zabawę. Widok tak podnieconego, zarumienionego, ledwie oddychającego Ichigo tylko jeszcze bardziej podniecił hollowa.
- Niestety nie mamy lubrykantu, więc musimy sobie poradzić - poinformował Ichigo hollow jednocześnie naśliniając sobie palce.
- Cccco ty?! Chyba nie chcesz ....
- Iść na całość? - dokończył po nim Hichigo - tak, właśnie tego chcę. - dodał i włożył w niego od razu dwa palce. Ichigo aż krzyknął z bólu.
- Ii idio...ta - wysapał Ichigo - hollow zaśmiał się pod nosem i dołożył trzeci palec. Zaczął rozszerzać Ichigo. Po jakimś czasie palce zastąpił czymś innym, znacznie większym. Ichigo się wydarł z bólu. To co czuł wcześniej było niczym w porównaniu z tym co czuje teraz. Po jego policzku poleciał pare łez. Hollow skutecznie się ich pozbył, zlizując je. Teraz zaczął się poruszać, powoli i spokojnie. Szukał punktu G Kurosakiego. Ichigo czuł okropny ból, który z czasem zastąpiony został przyjemnością. W szczególności, gdy Hichigo znalazł jego punkt G i ocierał się tylko o to miejsce. Jęki rozkoszy rozniosły się po całym salonie. Ichigo po chwili doszedł, jednak hollow potrzebował trochę więcej czasu by osiągnąć spełnienie. Teraz Ichigo leżał wykończony na kanapie, Hichigo zaraz obok niego. Hollow zaczął przeczesywać jego włosy, policzek. Kurosaki nie spodziewał się takich czułych gestów ze strony jego alter ego.
- Przyznasz to w końcu, Ichigo? - ciszę przerwał Shirosaki.
- Co masz na myśli?
- To, że coś do mnie czujesz.


No i na tym skończymy ten rozdział :P Trochę krótki, ale chcę wam jeszcze coś dzisiaj dodać :D Może KagaKuro albo AoKise... nie wiem, jeszcze poczytam, które lepsze <3 Jeszcze raz przepraszam was za moją nieobecność i za to, że musieliście się martwić. Ale spokojnie, u mnie już ok ^^ Więc kolejne opowiadanie za jakąś godzinkę, może dwie :3 Mam nadzieję, że rozdział wam się jako tako podobał i jak zwykle proszę o komentarze :)