sobota, 22 lutego 2014

Gome~ ;_;

Bardzo was wszystkich przepraszam, ale dzisiaj nie wstawię nic nowego. Nie miałam na nic czasu. Przez ponad tydzień nieobecności w szkole mam tyle zaległości, że ledwie znajduję czas dla siebie. Jedyną wolną chwilą, żebym mogła coś nowego napisać była lekcja religii XD No, ale nie zdążyłam napisać chociażby pół rozdziału :'( Także obiecuję wam, że wrócę z nowym rozdziałem HichiIchi w przyszłym tygodniu :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :/ Więc widzimy się za tydzień, obiecuję, że będę miała nowy rozdział :3

sobota, 15 lutego 2014

"Lucky Item" MidoTaka

Konbawa mina!
Dzisiaj nie stawiam kolejnego rozdziału opowiadania HichiIchi, bo po prostu nie wiem co pisać XD Utknęłam ;_; Ale w zamian wstawię coś co już dawno chciałam! Otóż Midorima x Takao!! I od razu mówię, że jest to opowiadanie ze specjalną dedykacją dla mojej czytelniczki Nikki Jordison :D Już dawno jej obiecałam tą parkę i miało być, na walentynki, ale ja oczywiście musiałam dać dupy :/ Dlatego jeszcze raz za to przepraszam i dzisiaj wstawiam MidoTaka :D Mam nadzieję, że ci i oczywiście wszystkim się spodoba :3 Także miłego czytania :D

" Lucky Item" Midorima x Takao one shot

Dzisiaj jest chyba mój szczęśliwy dzień. Pierwszy raz od początku naszej znajomości, Shin-chan do mnie zadzwonił. To jest jakiś cud. Poprosił mnie o pomoc w odkryci, co dziś jest jego szczęśliwym przedmiotem. Mało romantyczny pomysł na randkę, ale cieszę się tym, co mam. Midorima ma mało czasu, bo według Oha Asa, raki mają dziś największego pecha. Szybko się ogarnąłem i pobiegłem do ustalonego miejsca.
- Ohayo, Shin-chan - machałem do niego szeroko się uśmiechając.
- Takao, jak długo ja mam na ciebie czekać?
- Haha, gome. Więc jakiego przedmiotu szukamy?
- Dzisiaj moim szczęśliwym przedmiotem jest maskotka zabójca.
- Ooi, Shin-chan, na pewno? Wiesz, to takie trochę ... przerażające nie? Może się pomylili? - kurde.... zabójca ma być szczęśliwym przedmiotem. Trochę to chore ..... ale w sumie, to Oha Asa, można się wszystkiego spodziewać.
- Niemożliwe. Oni nigdy się nie mylą. Skoro mówią, że szczęśliwym przedmiotem na dziś jest maskotka zabójca, to my musimy to znaleźć
- Tak! A więc maskotka zabójca ..... pewnie chodzi o jakiegoś króliczka z nożem w łapce, albo misia z mini kataną. Tylko gdzie my znajdziemy coś takiego, Shin-chan?
- Zaczniemy od sklepu "Lucky Item"
- Haa? To jest taki sklep?
- Bakayaro! Oczywiście, że jest. A myślisz, że skąd miałem wszystkie szczęśliwe przedmioty?
- Ze sklepu, dział dziecięcy - odpowiedziałem w myśli. Ale by się wkurzył, gdybym mu to powiedział ... - Tak więc prowadź Shin-chan! - no i poszliśmy. Po chwili znaleźliśmy się nie tam, gdzie się nie spodziewałem.
- Etto... Shin-chan?
- Tak?
- Mogę wiedzieć co my robimy na parkingu?!?!
- Chyba nie myślałeś, że będziemy szli pieszo? - poszedł dalej i zawołał mnie. Zaraz ... nie mówicie mi, że ... - Takao! Wskakuj na rower. Tylko szybko, mam mało czasu. Mam przeczucie, że zaraz coś złego się wydarzy.
- Przesadzasz Shin-chan, przecież to tylko horoskop, nie ma opcji, żeby ..- przeszkodził mi jadący samochód,  który ochlapał spodnie Midorimy
- Widzisz?
- Przestań, Shin-chan, to jeszcze nic nie znaczy. Czysty przypadek.
- Takao! Jedziemy - zarządził.
- Ale ja nawet nie wiem gdzie! - kłóciliśmy się.
- Przecież cię pokieruję, idioto. Dasz radę, Takao. - dodał i położył mi rękę na ramieniu.Kolejny mało romantyczny gest, ale to chyba wszystko na co stać Tsundere. Ehhh co ja z nim mam. Więc wsiadłem na rower i pojechaliśmy. Przez całą drogę Midorima mną dyrygował.
- Teraz w lewo. Nie, jednak w prawo.
- Oi, Shin-chan, zdecyduj się.
- Jedź - nawet się nie potrafi do winy przyznać - nagle usłyszałem krzyk Shintaro za plecami.
- Oi, Shin-chan, co jest?
- Co za głupi ptak! - jakiś ptak prawie nasrał mu na ramię. Prawie parsknąłem śmiechem. A mój chłopak patrzał na mnie wzrokiem " a nie mówiłem?"
- Nie, Shin-chan. To jeszcze nic nie znaczy!
- Jedź! - był już na prawdę zdenerwowany. Trochę mu współczuję, choć jednocześnie chce mi się śmiać.
*15 min później*
- Shin-chan! Daleko jeszcze? - pytałem wykończony.
- Skręć w lewo i będziemy na miejscu. - nareszcie!
- SSugooi, Shin-chan! Nie wiedziałem, że taki dużo ten sklep!
- Pewnie, że duży. A teraz choć, musimy szybko znaleźć jakąś maskotkę zabójcę. - w tej chwili rozpadało się.
- Mówiłem ci, Takao. To wszystko przez mojego pecha.
- Shin-chan. Pech nie ma nic do pogody! - przecież to niemożliwe! No, ale zaczęliśmy szukać. Midorima proponował rozdzielenie się, ale stanowczo odmówiłem. Przecież ja się tu zgubię! Nagle Shin-chan stanął w miejscu. Zauważyłem, że zaczęły mu się trząść ręce
-Oooi... Shin-chan ... co się stało? - pierwszy raz widzę go w takim stanie.
- Wyprzedali ..... skończyły im się....
- Shin-chan?
- Sprzedali wszystkie króliczki nożycorękie!
- Mówisz o tym? - wyciągnąłem pluszaka z koszyczka obok.
- Takao ... tak! To jest to! - już chciał mi to zabrać, lecz mu teraz nie odpuszczę.
- Aaa! Poczekaj. Chcę coś w zamian
- Co tylko chcesz
- Buziaka - szepnąłem mu do ucha. Od razu poczerweniał - ale żeby nie było Shin-chan, buziaka w usta.
-Bbbbabbaka! Aaalle ...tak przy wszystkich tutaj? - zapytał zdenerwowany.
- Tak - odpowiedziałem uśmiechając się. Midorima poprawił okulary jednocześnie rozglądając się wokół.  Po chwil, oczywiście cały czerwony przybliżył się do mnie i lekko musnął moje usta swoimi.
- Reety Shin-chan! Nie spodziewałem się, że naprawdę to zrobisz! - mówiłem już. Mój szczęśliwy dzień.  Dałem mu tego pluszaka i ruszyliśmy do kasy. Wyszliśmy ze sklepu i nagle przestało padać i wyszło słońce.
- Widzisz Takao, mówiłem ci. To wszystko dzięki horoskopowi.
- Sugoi! - może zacznę powoli wierzyć temu horoskopowi.... - No to teraz chodźmy do parku! Musimu kontynuować naszą randkę, nie Shin-chan :D
- Jak tam chcesz - odpowiedział ponownie poprawiając okulary. Tak więc ponownie zaczęła się jazda naszym "pojazdem".
*25 min później*
- Shin-chan, pokaż mi tego króliczka
- Nie ma mowy. Zostało jeszcze pół dnia, a to był ostatni. Znając ciebie zepsujesz, ale zgubisz.
- To było wredne, wiesz. Przecież jesteś tuż obok, nic się nie stanie - nalegałem. Czy on aż tak bardzo mi  nie ufa?
- Ale tylko na chwilę.
- Może usiądziemy? Tam jest ławka, nad stawkiem. - tak też zrobiliśmy.
- Takao. oddaj już
- No poczekaj, Shin-chan! - zaczęliśmy sobie wyrywać z rąk maskotkę. W końcu puściłem,a królik wpadł do stawku. - etto....Shin-chan?
- TAAAAKAAAAAOOOOOOO!!!!!!!
- Gomene~ - błagałem o wybaczenie - eeeeee Shin-chan!!!! Co jest!? - nagle Midorima zaczął zamieniać się w ogromną marchewkę trzymającą noże w rękach. To coś, co przed chwilą było Midorimą cały czas krzyczało moje imię.
*pip pip... pip pip* -------> budzik
- Waaaa!!!!!!!! - obudziłem się w moim łóżku.
- Takao, co ty z rana krzyczysz?! - Midorima leżał tuż koło mnie.
- Uffff, to był tylko sen .....
- Jaki sen? - zapytał Shin-chan
- Wiesz śniło mi się, że byliśmy na randce i ja niechcący wrzuciłem twój szczęśliwy przedmiot do stawy, no i ty zmieniłeś się w taką wieeeelką marchewkę i chciałeś mi coś zrobić.
- Co za niedorzeczność - skomentował przeglądając telefon.
- Shin-chan, co robisz?
- Sprawdzam horoskop.
- I jak?
- Według Oha Asa dzisiaj raki mają największego pecha, a moim szczęśliwym przedmiotem na dziś jest maskotka zabójca ....
- Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



I tak oto kończymy one-shota :D Powiem szczerze. Nie mam pojęcia co mi do łba strzeliło kiedy pisałam to opo XD No bo serio ... marchewka XD Ale mam nadzieję, że wam się spodoba :) Także zapraszam do komentowania i widzimy się za tydzień ^^

piątek, 14 lutego 2014

Walentynki KuroBasu



Ohayo mina!
Na początek chciałabym wszystkim zakochańcom życzyć wszystkiego dobrego z okazji walentynek :D A tym, którzy ten dzień spędzą z anime *high five* Z okazji dzisiejszego święta napisałam one-shota z 2 one-shotami ( kurde, ale to logiczne O.o) Oczywiście bohaterowie są z Kuroko no Basket :P Będą to Kagami x Kuroko, Aomine x Kise. Wiem, że miało być jeszcze MidoTaka, ale zupełnie nie wiem, co miałam napisać :/ Także mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;_; Tak samo nie mam pomysłu na kolejny rozdział HichiIchi więc jutro spodziewajcie się jakiegoś one shota ;_; Strasznie was za to przepraszam, ale jakimś cudem choroba zabrała mi wenę twórczą. I takie pytanko, jakie są wasze OTP? Napiszcie mi i wtedy ( jeżeli będę ich znała) napiszę coś o nich z dedykacją dla was :3 A jeśli nie będę znała to postaram się w jak najszybszym terminie obejrzeć anime z tą parką:) Także zapraszam do czytania :D

*KagaKuro*
14 lutego, walentynki, czyli dzień wyczekiwany przez wszystkie pary. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia co mogę zrobić dla Tetsu. Kwiaty? No, ale żeby dla faceta? Czekoladki? To jest  okleplane. Musi to być coś wyjątkowego. Kolacja już nie wypali, bo miał urodziny 2 tygodnie temu, więc nie będzie to  zaskoczenie. Co ja mam dać facetowi na walentynki? Od 2 dni myślę tylko o tym. W szkole też nie słucham na lekcjach.
- Nad czym tak myślisz, Kagami-kun? – usłyszałem głos trenerki.
- Nad niczym szczególnym – chwila, Aida to przecież dziewczyna! – pomóż mi!!!! Ppproszę – wstałem i uderzyłem dłońmi o ławkę.
- Ddobrze, ale o co chodzi? – zapytała zaskoczona
- Co mogę kupić swoje …. Swojej dziewczynie na walentynki? –przecież jej nie powiem, że potrzebuję pomocy w szukaniu prezentu dla mojego chłopaka.
- Reety, Kagami-kun, nie wiedziałam, że masz dziewczynę – bo nie mam – jak jej na imię? – dopytywała się. No i co ja mam jej odpowiedzieć? - Czyżby nazywała się Kuroko Tetsuya? – imię szepnęła mi do ucha
- Co?? Skąd wiesz, kto ci powiedział?! – wie o nas??!!! Niemożliwe….
- Ehh masz za idiotów swoją drużynę Kagami-kun? Nie lekceważ nas – dodała uśmiechając się szyderczo.
- No to pomożesz mi, czy nie? Nie wiem co mam dla…niej zrobić – dziwnie się czuję mówią o Kuroko w osobie żeńskiej
- Hmmm pomyślmy, dobrze gotujesz. Zrób kolację i zaproś go, JĄ! Do siebie – szybko się poprawiła
- Nahh, to już było, 2 tygodnie temu na jej urodziny.
- No to może … kup kwiaty i zrób jakieś ciasto? Tylko napisz coś romantycznego, pamiętaj – dodała uśmiechając się.
- A czy to nie jest trochę, no  takie oczywiste. Znaczy, no bo wszyscy tak robią, nie?
- Ehhh, tak to już jest. Każde święto ma jakieś swoje tradycje. W przypadku walentynek są to czekoladki, ciastka i romantyczne gesty.  A poza tym kto jak kto, ale ją na pewno ucieszą takie drobiazgi – dodała uśmiechając się, już normalnie – A tak właściwie, gdzie jest Kuroko-kun?
- Napisał mi, że dziś nie może iść do szkoły, musi zostać w domu z babcią całe popołudnie.
- Aaaaa, prawie bym zapomniała, po co tu przyszłam. Chciałam ci powiedzieć, że wszyscy są zwolnieni z dzisiejszego treningu. Tsuchida chciał się spotkać dziewczyną i ja też mam plany.
- Hyuga cię gdzieś wreszcie zaprosił? – zapytałem dosyć retorycznie
- Eee?! Skąd wiesz?!
- Wszyscy się tego spodziewali
- CO?!? Mmniejsza o to. – dodała lekko speszona. Mam nadzieję, że pomogłam ci w sprawie walentynek
- Taaa, dzięki – ma rację. Tetsuya cieszy się z najmniejszych rzeczy. Może po nim nie widać, że jest szczęśliwy, ale tak jest. Dobra! Niech te lekcje się już kończą! Nagle poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Dostałem sms od… Kuroko!
*treść sms*
Mógłbyś wpaść do mnie do domu tak około 19.00? Będziemy sami, rodzice wychodzą.

Pierwszy raz będę u niego w domu. I jeszcze będziemy sami….. tylko we 2 …. Lekcje minęły dosyć szybko, a czas do 19.00 jeszcze szybciej. Tak jak radziła mi trener zrobiłem ciasto, kupiłem kwiaty i udałem się do domu Tetsu. Nikt nie odpowiadał na pukanie więc sprawdziłem czy drzwi są otawrte. Owszem, były. Wszedłem do środa
- Przepraszam za najście. Kuroko, gdzie jesteś?! - wołałem
- Kagami-kun, wejdź. Przyjdź do mojego pokoju.
- A który to? – zapytałem, bo za cholerę nie wiem, który.
- Ten, z którego słyszysz głos. – tak więc zrobiłem. Pomyliłem się raz i w końcu trafiłem na pokój Kuroko. To co tam zobaczyłem, przeszło wszelkie oczekiwania. Mój chłopak leżał na łóżku wysmarowany czekoladą, bitą śmietaną i innymi słodkościami.
- Jesteś głodny, Kagami – kun –powiedział, rumieniąc się
- Kagami Taiga, co to za spanie na lekcjach! – nagle obudził mnie nauczyciel. Cholera, zasnąłem! I co to był w ogóle za sen??!?!!? – a teraz za karę po lekcjach ..- przerwał mu dźwięk dzwonka
- Innym razem, dowidzenia! – krzyknąłem i wybiegłem z klasy. Mam tyle energii, że zaraz eksploduję. Dosyć szybko znalazłem się w domu i zabrałem się do roboty. Zrobiłem ciasto i wstawiłem do piekarnika. Sam, pobiegłem wziąć prysznic i ubrania. Po raz pierwszy w życiu nie miałem pojęcia w co się ubrać. Garnitur odpada, T-shirty również. W końcu zdecydowałem się na koszulę i jeansy. W tym czasie ciasto się upiekło, a ja zabrałem się za dekorację. Umieściłem napis :
„ Jestem twoim światłem, a ty moim cieniem. Dziękuję ci za to, że jesteś. Kocham Cię”
Jak żałosny jest ten tekst zorientowałem się dopiero po fakcie dokonanym. No, ale już za późno na nowe ciasto. Po drodze to Tetsu wskoczyłem do kwiaciarni i kupiłem kwiaty. Zapłaciłem i po chwili byłem pod domem Kuroko. Zapukałem, a serce zaczęło mi bić jak szalone. Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałem. Nawet nie wiem czym się tak stresuję? Przecież nie jesteśmy parą od tygodnia. Zapukałem i po chwili w drzwiach stanął mój chłopak. Odjęło mi mowę. Kuroko wyglądał po prostu niesamowicie. Błękitna koszula, praktycznie pod kolor jego oczu, czarny, bawełniany krawat i jeansy. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałem.
- Kagami-kun, może wejdziesz?
- Aaa, tak. Kuroko to dla ciebie. No wiesz, bo walentynki, nie? – serio? Na tyle mnie stać w takiej sytuacji? Tetsuya stanął osłupiały. Był w szoku. Po chwili odłożył wszystko na stół i wtulił się we mnie. Serce ponownie szybko mi zabiło. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czubek głowy.
- Poczekaj. Też coś dla ciebie mam. – oderwał się ode mnie i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił trzymając w rękach jakąś paczuszkę – Dziękuję ci za wszystko, Kagami-kun. Kocham cię i cieszę się, że jesteśmy razem – od razu poczułem jak moją twarz pokrywa czerwień. W paczuszce były ciasteczka.
- Zrobiłeś je? – zapytałem jak idiota, na co on tylko kiwnął głową – pyszne, nie wiedziałem, że umiesz piec – jestem pod wrażeniem
- Cieszę się – odpowiedział i usiadł na kanapie. W końcu odpakował ciasto ode mnie. Zaraz mnie wyśmieje i powie, że to najbardziej żenująca rzecz jaką słyszał. Chociaż nie, przecież to Kuroko. Powiem tylko, że to żenujące i …
- OI! Kuroko, co się stało? – zobaczyłem łzę spływającą po jego policzku – zrobiłem coś nie tak?! – zestresowałem się. Świetnie! Są walentynki, a ja sprawiłem, że mój chłopak płacze!
- Mmm, nie, nic nie zrobiłeś. To ze szczęścia, Kagami-kun. Dziękuję ci – wtedy przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Delikatnie, ledwie muskając moje usta swoimi.
- Dddaj, pójdę pokroić ciasto, co? – szybko ruszyłem do kuchni. Jeszcze chwilę bym tam siedział, a rzuciłbym się niego i od razu przeszedł do rzeczy. Nie mogę tak  się do niego dobierać, tym bardziej, że nie wiem, kiedy wrócą jego rodzice. Wyrzuciłem opakowanie, w którym przyniosłem ciasto i poczułem zapach spalenizny. Wyciągnąłem kosz na śmieci z szafki i ponownie tego dnia mnie zatkało.
- Kagami-kun, co robisz? – zapytał nagle pojawiając się koło mnie
- Waa! – krzyknąłem przerażony. Boże… on znowu mi to robi! – Kuroko, czy to dlatego nie było cię dziś w szkole? – zapytałem wskazując na śmietnik pełen spalonych i nieudanych ciasteczek. Tetsuya w odpowiedzi odwrócił się i chciał wrócić do salonu, lecz w porę go złapałem w mocno przytuliłem. Żeby opuszczał szkołę? – Idiota, kocham cię Kuroko – dodałem tylko i trzymałem go mocno w ramionach. 

 Jak napisałam, że Taiga czuł wibracje (telefonu w kieszeni) to takie : o kurrr XD Wg jak to pisałam, to często miałam minę WUUUT? I wg Taiga jaka rozkmina " Riko jest dziewczyną!" Woooow XD A co do tej łzy, to nie był jakiś płacz, czy coś, tylko takie wzruszenie nie? Wiecie o co mi chodzi :P A teraz czas na AoKise :3

 - Kise, pamiętasz, że dzisiaj w dupie ze szkołą i idziemy na miasto, nie? - zadzwoniłem do niego, żeby się upewnić, że nie zapominał. Po nim można się wszystkiego spodziewać
- Pewnie, że pamiętam, Aominechci. Tylko się denerwuję. Kasamatsu - senpai mnie zabije, wiesz?
- Nie panikuj, nic ci nie zrobi. Będę u ciebie pod domem o 12.00 i nie mam zamiaru na ciebie czekać, jasne? Dlatego ty się już lepiej zacznij teraz przygotowywać. Dla ciebie 3 godziny, to też za mało.
- Nie prawda, Aominechci!!!! - darł się do słuchawki.
- Ależ oczywiście. Mniejsza o to, masz być gotowy o 12.00 dotarło?
- Zrozumiałem. Także do zobaczenia, Aominechcii!!!! - nawet przez telefon, o 8.30 on tryska pozytywną energią..... może to się powinno leczyć? A z resztą. Idę się zdrzemnąć, mam jeszcze dużo czasu. Dopiero o 11.30 mam autobus do Kise. Tak więc poszedłem się położyć. Wstałem i była dopiero 10.00. Zdecydowałem, że powoli będę się zbierał. Jeszcze nigdy tak długo nie stałem przy cholernej szafie z ciuchami. Nie mam bladego pojęcia co na siebie włożyć. Wychodzę z Kise, do cholery. On zawsze wygląda bosko, po prostu chodzący sex. Zawsze kiedy gdzieś idziemy ktoś się podnieca na jego widok. Ciekawe ilu facetów zostało z jego powodu gejem. Ja też jestem jego ofiarą. Odrzuciłem wszystkie piękne, ogromne biusty na rzecz jego tyłeczka. Ale nie żałuję. Prócz koszykówki Kise jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Także ubrałem się i wyszedłem. Po drodze zobaczyłem żółte róże w kwiaciarni. A co mi tam. Walentynki są, nie będę oszczędzać. Kupiłem ogromny bukiet tych róż. Słyszałem szepty dziewczyn, które mijałem. Mówiły coś w stylu " ale ten koleś musi kochać swoją dziewczynę; reety jakie to słodkie; też takiego chcę" Po jakimś czasie zaczęło być to irytujące. Współczuję Kise, jak on może tak długo to znosić? Co chwila jakaś laska go zaczepia, a to po autograf, potem po zdjęcie. Ciekawe ile dzisiaj fanek Kise będzie płakało, że ich model jest w szkole nieobecny. Pewnie miały dla niego czekoladki i  te sprawy. A tu niestety, Kise spędza ten dzień z najgorętszym ciachem w mieście. Na przystanek dotarłem równo z autobusem. Podróż trwała jakieś 15 min, więc pod domem Ryoty byłem trochę przed czasem.
- Reeety, Kise. Jestem przed czasem, a ty jesteś gotowy do wyjścia. Brawo! - jestem z niego dumny.
- Widzisz, mówiłem ci, Aominechci! - krzyknął zadowolony i wpuścił mnie do środka.
- Trzymaj - dałem mu te kwiaty - wesołych walentynek, Ryota - dodałem zaniżonym głosem. Kise zarumienił się i szybko wziął kwiaty wkładając je do jakiegoś wazonu. Po chwili wrócił i dosłownie się na mnie rzucił. Oboje upadliśmy na ziemię.
- Oi, Kise, co ty.. - nie pozwolił mi dokończyć. Uciszył mnie pocałunkiem.
- Dziękuję ci Aominechci - dodał tylko i ponownie mnie pocałował. Zaczął rozpinać mi guziki koszuli.
- Oooi, Kise? Tak bardzo? - zapytałem, po czym spojrzałem mu w oczy. Cały się rumienił, lekko uśmiechał. Pokiwał twierdząco głową, więc wziąłem go na ręce i powędrowałem do salonu. Rzuciłem go na sofę i tym razem to ja go pocałowałem, od razu językiem penetrując wnętrze jego ust. Nie pozostawał mi bierny. Zabrałem się za rozpinanie jego rozporka od jeansów.
- Oi, Kise. Jesteś? - do drzwi dobijał się Kasamatsu.
- Cholera! Akurat teraz - przeklęty Yukio.
- Aominechci, olejmy go. Zaraz sobie pójdzie - zawiesił ręce na mojej szyi szepną mi do ucha - naprawdę chcę to dzisiaj zrobić, wiesz. - dodał po czym zrobił mi malinkę na szyi. Jego wzrok był naprawdę podniecający. No nieźle, Kise przejmujący inicjatywę.
- Nie wiedziałem, że aż tak bardzo. Złapałem go za rękę i po cichu poszliśmy na górę, do sypialni. Ty razem to Kise popchnął mnie na łóżko. Usiadł mi na kolanach i rękoma przejeżdżał po moim torsie. Po chwili niżej, do mojego rozporka. Rozpiął go i włożył rękę pod moje bokserki. Nie pozostanę mu bierny. Również zabrałem się za pieszczenie go. Po pokoju rozniosły się dźwięki naszych jęków. Po chwili przeturlałem się z Kise, tak, że teraz to ja byłem na górze. Blondyn dyszał, cały się rumienił. W końcu zdjąłem z niego spodnie i bokserki. Zacząłem poruszać ręką w górę i w dół, pieszcząc jego penisa. Kise nawet nie próbował powstrzymywać głosu.
- Aominechci..... przejdź do rzeczy ... - rety..... on naprawdę niedługo doprowadzi mnie do szaleństwa. Ale wedle jego życzenia zakończyłem pieszczoty i naśliniłem dwa palce. Nie miałem żadnego żelu, sądziłem, że pójdziemy na randkę, a potem do mnie. Nie spodziewałem się tego.
- Aominechci, szafka obok.... pierwsza szuflada - wydyszał. Sprawdziłem i .... Kise był na dziś bardzo dobrze przygotowany. Gumki i żel.
- Nieźle, Kise - wylałem trochę żelu na palce i wsadziłem je w Kise. Cicho syknął z bólu. Po chwili dodałem trzeci palec. Jeszcze chwilę go rozszerzałem, po czym drugą ręką pogłaskałem po policzku. W końcu zastąpiłem palce czymś o wiele większym. Kise tym razem krzyknął. Nie poruszałem się, czekałem aż sie przyzwyczai. Chociaż było to cholernie trudne!
- Już możesz, Aominechci - wydyszał, a ja spełniłem jego prośbę. Zacząłem się w nim poruszać. Nie byłem w stanie się już powstrzymywać, od razu nabrałem szybkie tempo. Po pokoju rozniosły się jeszcze głośniejsze jęki, krzyki. Żaden z nas nie ukrywał jak było nam dobrze. Znalazłem punkt G Kise i teraz pocieram się tylko o to miejsce.
- Kkkis.....e? - usłyszeliśmy głos za nami. Kasamastu Yukio postanowił sobie do nas wejść.
- Ssen...ppai?? - Kise nie był w stanie cokolwiek powiedzieć.
- Oi, Kasamatsu, przeszkadzasz, wypad - krzyknąłem rzucając w niego poduszą.
-Ej! Już sobie idę, a z tobą się Kise, rozprawię później. - wciąż był w ciężkim szoku, ale odwrócił się i poszedł. A ja wróciłem do przerwanej czynności. Jeszcze parę ruchów i Kise doszedł. Zaraz po nim i ja osiągnąłem spełnienie. Kise od razu schował się pod kołdrę.
- Co ty teraz, Kise?
- Senpai.....on nas widział
- Tak, widział
- Chcę umrzeć, Aominechci!!! - prawie się rozpłakał.
- Przestań Kise. Jak umrzesz to wiesz ile osób się załamie? Wiesz jak bardzo będę tęsknił? Nie możesz umrzeć! Więc nawet tak nie żartuj! - o czym ja mówię? Jestem zażenowany sobą.
- Ale senpai ..
- No i co? Zapomni.
- Myślisz?
- Wiem, że zapomni - przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem. - a teraz cieszmy się walentynkami.
- Aominechci, wystarczy już. Chodź teraz gdzieś
- Pff jasne. Spełniłem twoją prośbę, teraz czas na moje wymagania, Ryota - oblizałem się lubieżnie i zabrałem się za ponowne badanie jego ciała. No, takie walentynki to ja mogę spędzać!




I to by było na tyle :D Jeszcze raz bardzo was przepraszam za brak MidoTaka ;_; I się zastanawiałam, wg interesuje was opowiadanie HichiIchi? Bo po statystykach/komentarzach nie widzę zainteresowania :/ Dlatego piszcie, czy chcecie o tym czytać, czy mam pisać tylko KuroBasu :D I tak jak we wstępie : jakie są wasze OTP? Więc mam nadzieję, że wam się podobały te shoty ^^ Jak zwykle zapraszam do komentowania i do zobaczenia jutro :)

sobota, 8 lutego 2014

"Cieszę się, że jesteś?" HichiIchi rozdział II

Konichiwa mina!
Bardzo chciałam dodać ten rozdział w zeszłą sobotę, ale miałam małe zahamowanie twórcze i wszystko co miałam napisane uważałam za beznadziejne. Więc bardzo was za to przepraszam :( Ale dzisiaj dodaję drugi rozdział HichiIchi, w którym dzieje się już więcej ^^ I tak jak uważałam poprzedni rozdział schrzaniłam, więc jeśli ten również będzie waszym  zdaniem beznadziejny to chyba zrezygnuję z kończenia tego opowiadania. Więc nie przedłużając zapraszam do czytania :D

"Cieszę się, że jesteś?" Hichigo x Ichigo rozdział II


- Oi, Ichigo, chyba trochę za dużo wypiłeś, wiesz
- Wcale, że nie, ja mmoge  jeesczeee - odpowiedział mi kompletnie piany Kurosaki.
- Tak, widać, że możesz jeszcze. Ale w takim stanie za cholerę nie będziesz w stanie wrócić do twojego świata. Wiesz co to oznacza, nie?- pytał go Hollow.
- Hmmm - spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Przynajmniej wydawało mu się, że patrzał na niego.
- Będziesz musiał tu spać, a mamy tylko tą sofę. Będziemy musieli spać razem - Hichigo wykorzystując to iż Kurosaki nie myśli trzeźwo, kłamał.
- Nie ma takiej... opcji - ledwie wypowiedział zdanie Ichigo.
- Ja ci miejsca nie ustąpię, wybacz - odpowiedział mu sarkastycznie.
- Więc zawalczymy ..... o to miejsce.
- Pfffff w twoim stanie? - wyśmiał go hollow. Kurosaki próbował wstać, ale coś mu nie wyszło. Upadł, lecz nie poddawał się, choć za każdym razem efekt ten sam. W końcu Hichigo podszedł do niego z chęcią pomocy, ale ten tylko odepchnął jego rękę. Zirytowany hollow siłą podniósł go,a Ichigo uwiesił się na nim. W ten sposób oboje upadli na ziemię, tak że pomarańczo-włosy leżał na ziemi, a Shirosaki dokładnie na nim. Próbując wstać albinos lekko dotknął kolanem przyrodzenie chłopaka, na co ten zareagował cichym jękiem. Hichigo bardzo spodobała się ta reakcja więc  powtórzył czynność, tym razem ręką. Shinigami ponownie jęknął i od razu poczerwieniał.
- Ccco tyy! ZOSTAW!!! - darł się,a hollow postanowił posunąć się nieco dalej. Zdjął z niego strój shinigami, a rękę włożył pod jego bieliznę.
- Słuchasz tyyy mnie!!?!?!?! - Ichigo chwilę się opierał, ale w dzisiejszej sytuacji siłą górował jego alter ego. Zaczął masować jego męskość, ręką poruszać na zmianę w górę i w dół. Kurosaki oddał się przyjemności i nie powstrzymywał głosu. Hichigo przegryzł płatek jego ucha, by następnie zejść niżej pocałunkami. Na dłużej zatrzymał się na szyi.
- Hhhiii...chigo....zoost..aw... - wyjęczał Ichigo.
- Mmmm, oczywiście - odpowiedział mu sarkastycznie i po chwili wrócił do przerwanej czynności. Czując, że Ichigo zaraz osiągnie spełnienie zaczął mocniej i szybciej poruszać ręką.
- Szybko poszło - dodał Hichigo oblizując swoje palce. Ichigo tylko się jeszcze bardziej zarumienił i odwrócił wzrok. Przez to wszystko Kurosaki poczuł się zmęczony. Alkohol i poczynania hollowa sprawiły, że nie myśląc już o niczym zasnął. Hichigo zadziwiło to co pomarańczowo-włosy zrobił. Był pewien, że zaraz oberwie za to co właśnie zrobił. Wziął go na ręce i położył na sofie. Ułożył się koło niego i udawał, że śpi. Pierwszy obudził się Ichigo.
- Co do cholery?! Czemu jestem w samej bieliźnie? I co ty tu robisz, koło mnie? HICHIGOOOO!!!!!! - darł się zdezorientowany i jednocześnie przerażony całą tą sytuacją.
- Nie musisz się tak drzeć kiedy jestem tuż obok ciebie - wstał zatykając jedno ucho.
- Czy możesz mi wyjaśnić czemu leżymy tu razem, a ja jestem prawie nago? Czekaj ... czy myśmy...że ty ...i ja? - dopytywał się prawie krzycząc
- Nie, dziewictwo zachowane - odpowiedział mu sarkastycznie
- Bardzo śmieszne - odpowiedział mu zażenowany i urażony jego odpowiedzią. - masz mi wszystko wyjaśnić jasne? Co tu się wczoraj wydarzyło mów - dociekał się Ichigo.
- A ty czasem nie powinieneś być już w domu? Jeśli nie to ja ci bardzo chętnie wszystko wyjaśnię
- Cholera, szkoła, ale później powiesz mi wszystko tak?
- Wedle rozkazu, mój królu~ z najmniejszymi szczegółami - uśmiechał się hollow.
Ichigo wrócił do siebie i zobaczył, że już 7.00. Miał mało czasu, więc szybko się ubrał i wybiegł bez śniadania. Cały czas myślał o tym co się wczoraj wydarzyło. Pamiętał wszystko do momentu polania pierwszej czarki sake, później film się urywa. Cały dzień chodził zdenerwowany. Każdy dźwięk go irytował. Obiecał sobie, że to był ostatni raz kiedy tak dużo wypił. Cały dzień spławiał wszystkich swoich znajomych. Marzył tylko o tym, by znaleźć się w domu i położyć spać. Tak się cieszył kiedy nadeszła ostatnia lekcja.
- Widzę, że dzisiaj dużo o mnie myślałeś, co Ichigo - usłyszał głos w swojej głowie.
- Cicho - odpowiedział mu
- No to może skorzystamy z okazji i opowiem ci wczorajszą noc, co? A więc tak zaczęło się spokojnie, od alkoholu, później chciałeś walczyć o miejsce na sofie i upadliśmy kiedy pomagałem ci wstać - Ichigo słuchał go uważnie - niechcący musnąłem kolanem twojego penisa - Ichigo słysząc to wytrzeszczył oczy. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy - i wtedy cicho jęknąłeś. Potem zacząłeś się rumienić....
- Wystarczy już - nie chciał już tego słuchać. Było mu wstyd. Nie wiedział czemu tak łatwo oddał się swojemu alter ego.
- No i byłem ciekaw co zrobisz jeśli to powtórzę, a ty ponownie jęknąłeś i wtedy ..
- Powiedziałem, zamknij się!!! - Ichigo wydarł się jednocześnie wstając w klasie.
- Kurosaki Ichigo, co to ma być? Zostajesz po lekcjach i sprzątasz klasę - zarządził nauczyciel
- Hahaha doigrałeś się Ichi~ - wyśmiał go hollow
- Ty się już lepiej nie odzywaj - szepnął Ichigo. W odpowiedzi dostał tylko śmiech hollowa. Teraz to był już na serio wkurzony. Nie dość, że już wie, co się wczoraj wydarzyło to jeszcze odsiadka po lekcjach. No, ale tak zrobił. Po lekcji czekał aż wszyscy wyjdą i udał się po miotłę. Kiedy wszedł do sali, czekała go mała niespodzianka,
- Hola, Ichigo - zawołał go hollow
- Chyba sobie żartujesz, tak? Co ty tu robisz, co?
- Chciałem cię zobaczyć, wiesz? Stęskniłem się - odpowiedział mu sarkastycznie.
- Taaaa, jasne. No, ale jak tu jesteś to mi pomożesz. W końcu przez ciebie się tu wpakowałem - rzucił w jego stronę miotłą.
- Mhmm, już pędzę sprzą..
- Cicho, rób co mówię - przerwał mu Ichigo. Hollow nie zadowolony postanowił ten jeden, jedyny raz spełnić rozkaz Kurosaki'ego. Tak zaczęli sprzątać. Podczas tego trochę rozmawiali, śmiali się. Ichigo nie wierzył, że kiedykolwiek będzie mógł tak sobie z nim porozmawiać. Nie wiedział czemu, ale cieszył się, że choć czasem Hichigo nie myśli o zabiciu go.
- Dobra, gotowe - odparł Ichigo odkładając szmatkę - nie wierzę, że to mówię, ale dzięki, a teraz wracaj do wewnętrznego świata.
- Jak to? Tak bez żadnej nagrody za pomoc? - powiedział i podszedł do Ichigo. Chwycił go za biodra i przyciągnął do siebie
- Cccco ty robisz? - pytał Ichigo lekko się rumieniąc.
- Mmm, przypominam wczorajszy wieczór, a co? - dodał, następnie zaczynając całować jego szyję.
- Hichigo, możesz....
- Przejść dalej? Nie ma sprawy - dokończył jego zdanie i pocałował go. Agresywnie, szybko, ale zarazem z uczuciem. Ciało Ichigo samo reagowało na hollowa. Nie wiedział czemu tak było, nie rozumiał tego. Zawiesił swoje ręce na jego szyi tym samym przybliżając swoje ciało. Czując, żę nie może ustać na nogach usiadł na jednej z ławek ciągnąc Hichigo za sobą. Ten położył swoje ręce na jego udach, wędrując wyżej do rozporka chłopaka. Szybko go rozpiął i nagle oderwał się od ust Ichigo.
- Muszę spadać, narazie
- Co, jak to
- Kurosaki Ichigo, co tu się... - Ichigo zobaczył w drzwiach nauczyciela. Potem spojrzał na siebie. Rozpięty rozporek, mokre ślady na szyi i rumieńce na twarzy.
- Aaaa robota skończona, ja lecę do domu, do widzenia - odpowiedział i wybiegł z sali. Pobiegł do łazienki, by choć trochę się ogarnąć. Obmył twarz wodą i wyszedł z budynku szkoły. Cały czas zadawał sobie jedno pytanie " Czemu nie powiedziałem nie?". Nie rozumiał tego. Po chwili był już w domu. Zdziwił się, bo drzwi były zamknięte. Wyjął klucz i otworzył drzwi.
- Wróciłem! - czekaj na Yuzu wołającą " witaj w domu, braciszku".
- Witaj w domu, Ichigo - dostał to czego chciał, ale nie był to głos Yuzu. Szybko pobiegł do pokoju, by upewnić się, że mu się nie wydawało.
- Hichigo..



To tyle na dzisiaj ^^ Aaaaaa i prawie bym zapomniała się pochwalić XD Otóż blog ten ma już ponad 1050 wyświetleń :3 Tak więc dziękuję wszystkim za to, że zaglądacie tu, czytacie, komentujecie :3 Następna notka w piątek, 14 lutego. Wiecie co się święci, nie? Walentynki!! :D Dodam one-shot'a, chociaż nie. Będzie to jedno opowiadanie zawierające 3 historie XD KagaKuro, AoKise i MidoTaka :D Tak więc zapraszam i liczę na komentarze, jak zwykle. No i co myślicie o tej notce? Mam kontynuować to opowiadanie, czy jebać to wracam do KnB? XD