piątek, 27 lutego 2015

Sen *^* KagaKuro ;3 + złe wieści :c

ROCZNICA, SEN I TŁUMACZENIA YUUKI I TRAGEDIA...

Nie było mnie znowu.... czemu? Kurde.. wiem, że muszę sie wytłumaczyć, ale nie chcę się wam za bardzo żalić. Więc krótko, nieodwzajemniona miłość </3 Właściwie to podwójnie .. Tyle w tym temacie, mam nadzieję, że trochę chociaż zrozumiecie .... Ogólnie życie mi się zjebało, staram się ocknąć ... ale jest mi cholernie ciężko :/ Prócz tego brak czasu, DUŻO NAUKI.... Myślałam już o zamknięciu bloga.. No, ale zobaczymy... Szkoda mi tego bardzo... co wy o tym myślicie? Dam sobie jeszcze cały marzec. Jeśli nie będzie opowiadań raz na tydzień.. to zamknę bloga.... Chyba, że już powinnam ...

 I tak wgl ... blog ma ponad rok :O

To opowiadanie mi się kurde przyśniło !!! Wstałam o 6.00 Rano, chwyciłam laptopa i zaczęłam pisać xd Musiałam przelać na "papier" od razu, żeby nie zapomnieć. XD Nawet przyśnili mi sie bohaterowie .... Kagami i Kuroko: 3 Nie ma się Jak Sen o swoim OTP xd zaraz ejjjj TAKIE Sceny mi sie nie nie śniły > .< Zeby Nie było, śnią mi się gej porno w rolach Z OTP. głównych ..... az tak zle nie jest XD Historia mi sie przyśniła xd Mam nadzieję, że opiszę to dobrze xd .....,  Challange accepted i jedziemy: D


Kagami x Kuroko "Czerwień i błękit, Światło i Cień"


Czerwień i błękit, Światło i cień. Dwie tak odległe od siebie rzeczy, jednak w połączeniu tworzą coś pięknego. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie wiem jak z NIM. Kuroko Tetsuya. Oschły, szczery, cichy, Czasem chamski, A jednak zawrócił mi w głowie i wywrócił życie do góry nogami. I co ja mogę  z tym wszystkim zrobić? Nic. Powiem co czuję, pewnie zostanę światłem nie nie posiadającym Cienia . Światło bez Cienia istnieć NIE MOZE. Czyli zniknę. Nie powiem - Bedę się męczył aż się na niego rzucę jak bestia. Albo raczej tygrys, za którego wszyscy mnie uważają. Przez styl gry w kosza oczywiście. Mówię wam, przerąbane. Też ciekawe,  ze ten idiota niczego się nie domyśla....Noż kurwa! Miłość nie jest taka piękna jak wszyscy mówią . No, ale dobra. Wracam do udawania, że okej. Jak zawsze ....
- Kagami-kun - cholera! Znowu wyrósł mi spod Ziemi. - Pomożesz mi poćwiczyć?
- Eee taa, Jasne. Weź Się Naucz normalnie podchodzić do człowieka,a nie o zawał przyprawiać
- Wiesz, ze nie robię Tego specjalnie. Przyzwyczaj Się, Kagami-kun - taaa przyzwyczaj. Do palpitacji serca na twój widok?
- Czarno to widzę.... - i można powiedzieć, że na tym skończyła się rozmowa. Kuroko zawsze mało gadał. A jak już coś, to sprawiał, że chciałem go udusić. Czasem się zastanawiam czemu ja go w ogóle kocham.... Zanim zdążyłem po raz setny przemyśleć tą kwestię, dotarliśmy na boisko.
- Jesteś gotowy? - zapytał.
- Jeszcze pytasz? - ja miałbym być niegotowy? HA! Nie żartuj sobie ze mnie. Przyjąłem pozycję defensywną i uważnie obserwowałem Kuroko. Każdy jego ruch, nawet oddech. Jednak skupiłem się na oczach. Raz na nie spojrzałem, nie potrafiłem po prostu odwrócić wzorku. Głęboko niebieskie, skupione.... I zanim zdążyłem zareagować, minął mnie. Niesamowite.... Vanishing Drive robił na mnie ogromne wrażenie. Prosze, moja odpowiedź na pytanie. Za to go właśnie kocham...
- Jak było? - zapytał,
- Chyba widać, nie?
- Jeszcze raz!
- Kuroko, już jest idea..
- JESZCZE RAZ! - podniósł nieco głos. No zaskoczył mnie....
- Dobra, spokojnie... - trenowaliśmy jeszcze godzinę. Było już ciemno, oboje byliśmy zmęczeni. W szczególności Kuroko....
- Jeszcze ... raz  - wysapał.
- Kuroko starczy! Wracajmy do domu! - krzyknąłem na niego... Spojrzał na mnie cholernie smutnym wzrokiem. Jakby coś go zabolało...
- Nie chcę... - brzmiało jakby mówił sam do siebie, ale udało mi się to usłyszeć.
- Czemu? Co jest?
- Nie ważne ... - teraz to mnie wkurzył. Podszedłem do niego, złapałem za koszulkę i podniosłem tak, by patrzał mi prosto w oczy. Stał na palcach.. chyba ..
- Jak nie ważne? Mów co jest i to zaraz - starałem się nie krzyczeć na niego, ale ciężko jak tak gada bez sensu.
- .... - nie odpowiedział nic tylko ... zarumienił się? Patrzył mi w oczy... a ja w jego.. Były pełne smutku, załamania.. co mu jest?
- Kuro... - nie dokończyłem bo on mnie pocałował.... Że co!
- Przepraszam... - szepnął i zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, uciekł. A ja poczułem jak moją twarz pokryła czerwień... Ejj on mi uciekł! Zerwałem się i pobiegłem za nim. Dziękuję Bogu, że Kuroko nie jest tak szybki i wytrzymały jak ja. Dorwałem go bardzo szybko. Zaciągnąłem do lasu i przyparłem do drzewa. Spojrzałem mu w oczy i bez słowa pocałowałem. No, działam impulsywnie.... A on uderzył mnie i znowu próbował uciec. No chyba nie! Tym razem chwyciłem go mocno za rękę, zatrzymując przy sobie.
- Kuroko do cholery czemu? Czemu mnie pocałowałeś!
- Nie powiem... - nawet mi w oczy nie patrzał.
- Czemu?
- Bo się boję... - nie mówcie mi, że on ...
- Kuroko, spójrz na mnie ... - chociaż nie wiem, czy to taki dobry pomysł bo czułem jak czerwony jestem, jednak odważnie patrzałem mu w oczy.  Nogi miałem jak z waty, ale nie odpuszczałem.... - proszę, powiedz mi czemu...
- Nie - jak on doskonale potrafi doprowadzić mnie na krańce wytrzymałości
- Więc ja coś powiem. Kocham cię... od dawna ... - wysiliłem się i postanowiłem powiedziec otwarcie, szczerze, z jajami, co do niego czuję. W końcu jestem tygrysem .. i jego światłem.
- Co? Ty... mnie? Niemożliwe... ktoś taki jak ty, nie może kochać kogoś takiego jak ja.. - znowu gada od rzeczy. Łzy ma w oczach .. mój kochany, cichy, spokojny i chamski Kuroko wygląda teraz jak zupełnie inna osoba. Zarumieniony, speszony, przerażony, załamany i w szczególności - smutny.
- A jednak kocham! Twoja odpowiedź? - nie macie pojęcia jak bardzo mi teraz serce biło... Czekałem na ten moment od tak dawna...
- Ja ... ciebie  ... też - widzę, że na serio musiał się bać mi to powiedzieć. Musiał mieć te same myśli co ja. "A jeśli czuje inaczej?" " Zniszczę przyjaźń" itd...  Pochyliłem się i ponownie tego dnia pocałowałem. Ale tak inaczej. Czule, wkładając w to swoje wszystkie uczucia, które skrywałem w sobie od tak dawna. Kuroko po chwili przerwał pocałunek ii ... ponownie mnie wkurzył.
- Wybacz, Kagami-kun ... całujesz beznadziejnie.
- Ty małyyyy - już byłem gotów go uderzyć, kiedy zobaczyłem, że się śmieje... Puściłem go i sam parsknąłem śmiechem - Idziemy do mnie - spojrzał na mnie lekko speszony z oczami wielkimi jak pomarańcze .. i dopiero teraz zrozumiałem o czym on pomyślał.
- Kagami-kun,....
- ZARAAZ! Nie o to mi kurde chodzi! Znaczy ... chyba, że chcesz.. to ....
- Jesteś zboczeńcem, Kagami-kun... - złapał mnie za rękę i prowadził przez las i ciemne uliczki. Pewnie chciał jak najdłużej iść ze mną w ten sposób... a ja czułem jak mi się ręka poci. Ale chyba mu to nie przeszkadzało. Uśmiechał się (ledwie widocznie oczywiście, ale ja zauważam te małe gesty) i bez słowa szedł ramię w ramię ze mną. Urocze ... Po chwili byliśmy pod moim blokiem. Zaraz po wejściu do mojego mieszkania, Kuroko zamknął drzwi i pchnął mnie na sofę.
- Kuroko, co ty .. - zanim zdążyłem dokończyć niebiesko-włosy usiadł na mnie wbijając się w moje usta. Jedno muszę przyznać... potrafił całować.. A co ja mogę? Nigdy nie byłem z nikim w związku. Zawsze obchodziła mnie tylko koszykówka. Tylko myślałem czasem, że moja dziewczyna to musi kochać kosza przynajmniej tak mocno jak ja. I proszę. Szczęście jest po mojej stronie. Tyle, że nie dziewczyna, a chłopak. Starałem się jakoś nadążać nad jego tempem, ale on już zdążył zdjąć swoją i moją koszulkę i rozpiąć mi rozporek! Zszedł ze mnie i kazał mi usiąść... zaraz nie mówcie mi, że on chce .... Dobra, jednak chce. Ściągnął mi spodnie razem z bokserkami...
- Zaraz, zaczekaj! Kuroko.... - odsunąłem go od siebie i podciągnąłem to, co przed sekundą zostało zdjęte.
- Nie chcesz...?
- To nie tak. Chcę i to bardzo. Ale... - ale spełniły się moje sny i chcę się tobą nacieszyć, a nie zaraz do wyra cię zaciągnąć. Jak mam mu to powiedzieć? No nie dam rady.
- Ale co?
- Słuchaj. Posiedźmy dzisiaj razem.. Obejrzyjmy coś, pp..poprzytulajmy się... - może nie wyglądam, ale jestem typem romantyka...
- Dobrze! Ale ... mam do ciebie małą prośbę...
- Hmm?
- Nie zakładaj koszulki ...
- E? No dobra.. - nie będę pytał po co, jak i dlaczego. Aż się boję odpowiedzi. - Jaki film włączamy?
- Cokolwiek. Ale choć tu szybko.... - Kuroko wydawał się jakiś taki... inny dzisiaj. Nie zważając na tytuł filmu wsunąłem płytę do odtwarzacza. Zaraz potem usiadłem jak najbliżej Kuroko. On usiadł pomiędzy moimi nogami i dosłownie wtulił się w mój tors. Serce biło mi jak szalone, ale przyjemnie się tak siedziało. Przytuliłem go mocniej do siebie. Chciałem poczuć, że on tu serio jest, że na prawdę jesteśmy już razem i że to nie jest kolejny sen.
- Kagami-kun..
- Taa?
- Coś twardego wbija mi się w plecy i myślę że oboje wiemy co to jest... - jezuu... no dobra, przyznaję. No podnieciłem się tym wszystkim...
- Wiesz co? - popchnąłęm go na sofę i umieściłem się między jego nogami atakując jego usta - może jednak skorzystamy z twojego pomysłu - oblizałem lubieżnie usta i ponownie rzuciłem się w wir namiętności. Całowałem go po całym ciele. Jego jęki były muzyką dla moich uszu. Najprzyjemniejsza noc mojego życia... No i odkryłem kolejną "twarz Kuroko". Jak na razie odkryłem 4! Normalna - oschła, chamska i wredna; Urocza - zarumieniony, uśmiechnięty; Załamana - smutny, rozpłakany no i ta nowa ... SEXOWNY... Po sexie na sofie, zrobiliśmy powtórkę na podłodze i w moim łóżku... Rano bałem się wstać. Powoli otwierałem oczy z przerażeniem..... i po chwili ulga. On tu jest... Mój chłopak, pierwsza miłość właśnie śpi w moim łóżku. Uśmiechnąłem się na widok jego śpiącej twarzy. I potem dopiero zwróciłem uwagę na liczbę malinek na jego ciele.. Teraz sobie przypomniałem, co myśmy wczoraj robili.. O tym, co ja mu robiłem...Boże .. Moje pytania - Od kiedy to ja jestem taki.. namiętny? Agresywny? CHĘTNY? NAPALONY? Skąd wiedziałem co robić? Boże co ze mną było..
- Kagami- kun, co ty robisz? - Kuroko obudził się podczas gdy ja biłem samego siebie po twarzy...
- Eee nic takiego... wszystko w porządku? - wczoraj nieźle go wykończyłem, ciekawe czy coś go boli.
- Tak jasne. Ale muszę ci powiedzieć... serio jesteś zboczeńcem
- OI! - ponownie pokryła mnie czerwień... boże to takie...wstydliwe. Ale najważniejsze, że on się śmieje.
- Ale to dobrze...
- Ee?
- Nie ważne, co jemy? - jakże szybka zmiana tematu.. No, ale niech mu będzie.
- No to choć do kuchni, zobaczymy co jest.
- Będę musiał zdać się na ciebie. Nie ma opcji, żebym się ruszył. Tyłek mnie boli. I to wszystko twoja wina.
- KUROKO! - zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, zawstydzony udałem się do kuchni przygotować coś dobrego na śniadanie. Chwilę później miałem wszystko przygotowane i chciałem zanieść Kuroko do łóżka. Ale on pojawił się przede mną... w mojej koszulce. TYLKO w mojej koszulce.
- UBIERZ SIĘ IDIOTO! - krzyknąłem do niego, odwracając się speszony.
- Kagami-kun, nie wiem czym się tak przejmujesz.. wczoraj widziałeś o wiele więcej... - KURWAA! Czy ja się kiedyś przyzwyczaję do TEGO?
-........ - nie skomentowałem tego. On spojrzał na mnie, uśmiechną się lekko i poszedł po swoje ubrania.  W BARDZO prowokacyjny sposób zaczął się przebierać. Przegryzłem lekko wargę i zanim zdążyłem pomyśleć, przyciągnąłem go do siebie i posadziłem na blacie.
- Skoro widziałem już "o wiele więcej", to chyba nie masz nic przeciwko... pokazania jeszcze więcej - powiedziałem to sexownym tonem, przejeżdżając dłońmi po jego udach. Boże, co się ze mną dzieje....?
- Mówiłem, zboczeniec z ciebie - splótł mi ręce na szyi i pocałował. Oczywiście w takiej sytuacji nie obeszło się bez namiętnego pocałunku. Języki pobudzające siebie nawzajem do wspólnej zabawy, dłonie od nowa poznające ciało partnera...  Po tym wszystkim co zrobiliśmy wczoraj, wciąż chcę więcej. Dlatego moje dłonie z jego ud, ruszyły nieco wyżej ...
- Kagami-kun ..
- Tak? - zapytałem całując jego szyję.
- Jest bardzo przyjemnie, ale po wczoraj wciąż boli, więc byłbym niezwykle wdzięczny gdybyś zaprzestał swoich działań
- Aaa przepraszam. To idziemy jeść - jak on w takim momencie, może być tak spokojny i opanowany. Jeszcze przed sekundą cicho pojękiwał prosto  w moje uszy, a nagle jak gdyby nigdy nic, oświadcza, że nie chce. Ten mały...
Po śniadaniu poszliśmy pobiegać, potem na boisko. Teraz grało nam się... inaczej niż wcześniej. Lepiej .. To jest chyba to, co ludzie nazywają pełnią szczęścia. Móc robić to co, się kocha, z osobą, którą się kocha.


* 5 miesięcy później * ....

- Kagami-kun, szybciej. Zaraz się spóźnimy do szkoły! - cholera! Zaspałem ... wczoraj trochę... przegięliśmy w nocy. Nie mogłem rano wstać.. Masakra. Teraz biegliśmy przed siebie, najszybciej jak się dało.
- Kuroko, to ty tu nie nadążasz! - Przyspieszyłem, zostawiając go nieco z tyłu. Przebiegłem przez ulicę i zanim się odwróciłem, usłyszałem pisk opon .... potem zobaczyłem krew.. - KUROKOO!! Ludzie zbiegli się wokół. Potrąciła go ciężarówka.... To moja wina..
- Kuroko ocknij się, szybko! Dzwońcie po karetkę LUDZIE! - trzymałem go nieprzytomnego w ramionach ... nie ruszał się .... nie było sensu powstrzymywać łez. Karetka przyjechała bardzo szybko. Pozwolili mi jechać z nimi. W szpitalu zaraz zabrali go na blok operacyjny. Wiedziałem, że jest źle ... Boże błagam, nie zabieraj mi go ...

*7 dni później*

Siedzę już w tym szpitalu od tygodnia. Lekarze daja Kuroko coraz mniejsze szanse. Jednak ja nie przestaję wierzyć. Wciąż mam nadzieje, że niedługo wstanie i znowu razem zagramy. Przecież Światło bez Cienia nie nie istnieje. Dlatego on nie może odejść, póki ja żyję. Nie mu pozwolę. Niech nawet nie nie próbuje. Wyszedłem z sali na chwile po jakiegoś batona zrobić z automatu. Trochę zgłodniałem od tego wiecznego siedzenia w  szpitalu.Wtedy podeszła do mnie jedna z pielęgniarek.
- Emm lepiej zjedz najpierw do - podała mi bułkę.
- Dzięki - wziąłem od Niej pieczywo i już chciałem odejść kiedy ona, cała zarumieniona zatrzymała Mnie.
- Nie wiem, na odpowiednia chwila ale, czy dałbyś się zaprosić na Obiad? Proszę ....
- Wybacz, ale nie. Nigdzie się stąd nie ruszę.
- Czemu aż tak się dla niego poświęcasz? Siedzisz przy nim cały czas.. - Co za jebnięta pielęgniarka.
- Mówią, że dla osoby, którą kochasz zrobisz wszystko, prawda? - I odszedłem. Mam nadzieje, że zrozumiała. Nie, ale serio nienormalna jakaś. W takım momencie pytać o takie bzdury? I znow ten sam niesamowity ból w środku, kiedy wchodzę do sali Kuroko. Ten przerażający widok .... leży,  nie rusza się, podłączony do jakiś maszyn .... Ledwie łzy powstrzymuję. I Znów siadam koło niego.
- Moze Już Czas Się obudzić co? Już tu na Ciebie Trochę Czekam - zacząłem gładzić jego włosy - ciekawe czy ty w ogóle mnie słyszysz. Jeśli tak to radzę ci, nigdy mi tego nie wypominać.... Fajne rzeczy ci tu mowie, ale serio. Wracaj już do mnie...  Najwyższy czas. Tęsknię, Tetsuya - pochyliłem się i delikatnie go pocałowałem. Następnie poczułem jak coś dotyka mojej dłoni.
- O boże !!!!!!!!! Kuroko Lekarz SZYBKO! Kuroko Się obudził !! - Darłem Się najgłośniej Jak potrafię !!! Boże Szczęścia ile!
- Kk ... koch ... kocham ... CIĘ .... Kaga ..... Taiga ...... - Tej sekundzie usłyszałem w Długim Dźwięk .... oznaczał na .... Śmierć pacjenta ,
- Lekarz SZYBKO! Pomocy !! - Darłem Się z całych Sił.
- Proszę Stad Wyjść - wyprosił Mnie Jeden z Lekarzy. Ja stałem Przy przezroczystej ścianie. Płacząc.
- Kuroko walcz. Proszę ... Nie rób mi tego. Światło bez Cienia nie nie istnieje. Bez Ciebie bede nikim. Proszę ... Po chwili wyszli lekarze.Jeden z nich spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, położył na ramieniu swoją dłoń. Pokiwał przecząco głowa. Odszedł w ciszy, a ja stałem jak wryty przy szybie patrząc jak pielęgniarki odłączają go od wszystkiego.
- Nie .... Kuroko !!!!! - Wbiegłem zrobić Sali - Kuroko nie, nie PROSZĘ! Nie rób mi tu Tego Wracaj !!!! - Błagałem, krzyczałem, płakałem. On NIE MOZE odejść. Nie pozwalam mu! - Kocham Cie cholero Jedna wiec tu Wracaj. Ale Już. Proszę ....... - pielęgniarki wyszły wzruszone calą sytuacją, ja zostałem z NIM sam. Teraz już było słychać tylko mój płacz. - Ile Razy Tetsuya ... mam prosić .... choc tu zrobić Mnie. Nie rób sobie jaj, ty nie nie mozesz odejść! Nie kiedy jeszcze żyję ! Kocham Cie przecież .... Ty też Mnie kochasz! Wiec czemu mi do robisz! Nie wolno ci ... - co każde Słowo ściszałem Głos. Po pewnym czasie Słowa zlały Się z płaczem. Siedziałem na podłodze trzymając go za reke. Nie puścić jej potrafiłem . Nie chciałem jej puścić ... Po chwili do sali wbiegła mama Kuroko. Byla załamana. Przytuliła się do mnie, kurczowo trzymając się mojej koszulki. Nie wiedzieliśmy co robić. Napisałem sms do Riko, by przekazała Wszystkim złe Wieści. Drużyna, nie. Przyjaciele musieli wiedzieć co się dzieje współpracy.Napisałem rownież do całego Pokolenia Cudów. Po Wszystkim wyłączyłem telefon. Wiedziałem, że zaraz otrzymałbym telefony z pytaniami. A ja nie mam siły teraz mówić o czymkolwiek ....

* 5 później dni *

Po pogrzebie wróciłem do domu, przebrałem się i zaraz ruszyłem na Boisko. Na nasze boisko. Tam gdzie po raz pierwszy graliśmy jeden na jednego. Nie przyszedłem tu grać, choć piłkę zabrałem. Usiadłem i zacząłem wspominać nasze "randki" skupiające się głównie na graniu w kosza, wszystkie momenty razem. Dużo tego bylo ... Pomimo tylu nieprzespanych, przepłakanych nocy, wciąż ryczę jak idiota. Chyba nigdy nie nie pogodzę się z faktem, że ciebie już tu nie ma. Obok Mnie, przy Mnie, ze Mną... W Tej chwili nie widze sensu nawet w koszykówce . Bez Ciebie to nie do samo. Nic Już nie będzie tak niesamowite jak wcześniej  ... kurwa CZEMU! Czy cholery, Czemu?  ..... Rzuciłem Piłka o tablice najmocniej jak się dało ... Już nie wiem co mam zrobić ...  Rzucam kosza!
-ROZUMIESZ TETSUYA, RZUCAM KOSZYKÓWKĘ !! - Wydarłem Się. Nie wiem po co, nie wiem dlaczego. Ale krzyczałem. Nagle zerwał Się porywisty wiatr. Tak Nagle! Co jest? Jak przestało wiać, dosłownie po sekundzie, pod stopami zobaczyłem pilke do kosza ...a na niej napis "Nie rób Tego ~ T" ..... Tetsuya? CO !? Zacząłem wydzierać się "Tetsu! Jak ty? Tetsuu !!" Odpowiedzi nie nie otrzymałem. I nie otrzymam. Prócz Tego Co jest na piłce ..... zaraz.. GDZIE TO JEST.. Zniknęło! Nie ma ... ale bylo, nie nie nie przywidziałem sobie, bylo! Znowu zabrało mi sie na łzy .... Przetarłem oczy i zobaczyłem ciebie. Wyciągasz do mnie rękę, uśmiechasz Się Ciepło ... Teraz Już rozumiem ... Nawet po Śmierci nade mna czuwasz? Nie pozostaje mi nic innego, Jak wcisnąć uśmiech pomiędzy łzy. Cień Nigdy nie nie zostawi swojego Światła ... prawda?


 KONIEC



No to prosze... ta schiza na koniec xd "I że cię nie opuszczę, nawet po śmierci" - takie ich przeznaczenie w tym opowiadaniu ;p Więc dajcie znać, czy myślicie, że powinnam dać temu blogowi jeszcze szansę, spróbować .. czy już zamknąć. Bo jestem rozdarta :c Mam nadzieję, że się podobało, że choć trochę wzruszyło ^^ Aa i jeśli chodzi o tą zmianę wyglądu bloga... to tymczasowo było, bo chciałam ocenę z informatyki XD No to do zobaczenia (może) w przyszłą sobotę..